Tamten deszcz (część pierwsza).
Desz skończył się godzine temu. Dla Yav. ...i dla Mikołaja.
Ten deszcz nie jest smutny
skórzana kurtka lśni od wody
mokre ulice w poświecie latarni
Obłok białej pary
płynącej z ust jak duch
pojedyńcza kropla odczepia się od rzęsy
spływa niżej i niżej, lśni jak biały
brylant
zanika gdzieś w pół drogi
Wszystko pachnie deszczem
Wrześniowym deszczem, deszczem
oczyszczenia
Jestem nowa
Pamiętasz te chmury, takie mlecznobiałe
umarły przedwcześnie przez swą obcą
miłość
patrzyłam na nie z swej kamiennej ławki
marzyłam żeby przeżyć coś takiego.
Deszcz zgasił ognisko, patrzyłam jak
koledzy
niewiele myślący i tacy szczęśliwi
wpadali do kałuż przemoczając buty
Chlapali się w nich jak maleńkie dzieci
Najśliczniejszy chłopak o oczach
niebieskich
jak chabry błyszczące w złocistym życie
Chlapał namiętnie swoją wybrankę
Prawie chciałam nią być...prawie...
ale
Ten deszcz nie był smutny .
Teraz jestem nowa
Czujesz to, Yav? Wiem, że czujesz Możesz to powiedzieć? Wiem, ze możesz Podasz mi nóż? Wiem, że podasz Nie powiem jednak tego zbyt głośno jesteś przecież moją przyjaciółką.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.