TANIEC ŚMIERCI
Atłasowa pacierz wiolinu
nie sprowadzi lamentem źródła powab
wonny i świeży.
Nie rozgromi legionem
mosiężnych serc czarną chmurę
przeznaczenia.
W suszy płomiennej
zieleń ma ostatnia spłowiała
straszliwie.
I szara, bez wyrazu darń
rozstąpiła swe wężowe oczodoły,
na przepaść szeroką oraz daleką ---
pod arkadą zmętnianą,
pod lazur stęchły potwornie.
Mi darowane księgi
w pieśń ulotną zaczarowane,
z wroniej paździerzy napuszczone
w pustą jamę, oschłego stawu ---
przebudziły chordę umarłych tancerzy,
co rozpląsali z ropiejącymi czako,
ponieśli brzmienia trupim ciałem
na dal, w źródeł ostatni blask.
Niczym baśń, przedziwnie zawróciły
ścieżki i deszcz narodził się
w pochmurnym łożysku
zaleczonych niebios.
We mgle umarli, którzy powrócili
aby zbawić czas gorączki.
Przed prawdziwym zmysłem
powrócili do swych rodzin zadumaniem,
powrócili srebrzystym oraz błękitnym
burzy spełnieniem.
Tańcem natchnęli dolin pustkę,
niosąc pochodnię błyskawic
ponad zważonymi czołami,
swej śmierci, co nie jest tylko
nędznym końcem istnienia.
Powrócili eteryczną nutą tęsknot,
fioletem smutku doskonałego,
we wrota śnieżnobiałe
wzeszli czarnym swym szkieletów
oszpeceniem.
Gdzieś ponad mury, ponad dolin
zasłuchanie stygnące,
niosły pięciolinie pulsujące
zielnego żywota klucze wiolinowe.
Człowiek tu marny wobec
poczynań nieudolnych, gdyż
po drugiej stronie zwierciadła
nie potrafi w przed czasie
prawdziwie się zatracić.
Oddać tak boleśnie światu,
zawierzyć kruchości swego ciała
i powrócić pod ciężarem
hymnu wzniecającego.
Pradawna forma ożywiona
niechaj więc zbawia te zmroki.
Niech zsunie z dłoni brzemię trawiące,
niech zdejmie ludzką
wstęgę grzechu...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.