Tawerna
Tym, którzy lubia zadymione klimaty. Ma łbyć maksymalnie rozhustany nastrój. Luźny, wolny i niezobowiązujący
do żeglarzy co noc w snach tawerna
przychodzi
trunków przednich w niej moc w snach na
statkach i łodziach
myśli każdy że gdy już do portu dopłynie
do tawerny ma krok i tam spotka
dziewczynę
ta tawerna obcych nie przyjmuje do rana
zapach whisky z dymem miesza się wciąż od
nowa
rytmy kroków zmuszą podłogę do kiwania
a skrzypiące deski rezonują rozmowom
czas stopklatką trwa gdzieś w tej
przestrzeni tam w dole
z piwnej beczki klepka drogowskazem do
nieba
piątym kołem wiszą tu bez tchu żyrandole
żeby księżyc jaśniał świecy do niego
trzeba
kiwa wolno się noc jak w tawernie muzyka
serc taktem synkopa w starym radiu
lampowym
mosiądz dokoła lśni myśl w marzenia
umyka
przez obrusa wzór z plam spranych starych i
nowych
imbryk na gazie wrze woda kawie gorąca
piana zasycha w szkle piwo leją bez
końca
wiatr z wód w ląd wpada gdzieś a tawernę
omija
to spokoju bezmiar tu jest ziemia niczyja
Następny moze będzie jakiś wierszyk niepowazny?
Komentarze (6)
Aż mi się kręci w głowie od tego kołysania... Świetny
wiersz, przenosi w przestrzeni...
I tylko marynarza przy boku zabrakło.....rzeczywiscie
rozhuśtałeś, udało Ci się
Nastrój w tawernie oddany wiernie... Krótko mówiąc-
podoba mi się!
Wprawdzie takie obrazki znam tylko z ekranu, ale udało
Ci się doskonale uchwycić klimat tego miejsca. Dobrze,
że oddziela mnie od niego okienko monitora, bo trudno
byłoby oddychać :)
Poeto…dokładnie mnie rozłożyłeś na łopatki. 3
lat temu poszliśmy z grupą po takim tygodniowym
kursie komputerowym, do takiej krakowskiej tawerny, (
chodziliśmy co wieczór do innej)To, że chciałam się
tam udusić od dymu, to nic, ale obrazy , jakie tam
doznałam, nie były z mego delikatnego świata. Tam było
wszystko inne jak z westernu. A najbardziej urzekły
mnie długie włosy, nieogolone brody i tez żyły niczym
chińskie rzeki na rękach razowszczaków. ( nie mówiąc o
przygrubych wyrazach) Klimat tego miejsca pamiętam do
dziś .a piwo? Tęsknię za tym smakiem. Poeto, czy Ola (
ta od ślicznych zielonych oczu, to???...żona?).. Pisz
o wszystkim…masz inne wiersze, o miłości mniej,
bo się w tym warsztacie doskonalisz…ale tawerny,
zapadliska, las i horror, cmentarzyska, stare zamki,
zęby smoka, pustki w stepie lot sokoła i pisk mewy,
wszystko Twoje BAŁACHOWSKI. Zakręciłeś mnie porannie,
choć bez piwa , to przy kawie..z uśmiechem od
…do…końca kuli ziemskiej..Ewa
poczułam się jak na statku...gdzieś w oddali
przekleństwa marynarzy...niczym pod pokładem z załogą
porucznika Horatia Hirnblowera....świetnie oddany
klimat.....nawet zapach rumu i kawy unosi się w
powietrzu...