Tęcza
Inallen
Przebiśniegi moich marzeń
zatracone gdzieś w zaspach beznadziei
zepchnięte w kąt wyobrażeń
pokryte warstewką kurzu
- Zamknąłeś mnie w swoim spojrzeniu
nie mogę poruszyć dłońmi
zmiażdżyłeś mi skrzydła
bym nie mogła już uciec -
Przekleństwo gorących uczuć
rzucone cichaczem na niewinnych
poparte nieświadomym milczeniem
przytulone do serca złaknionego odrobiny
ciepła
- Lepiej mnie zabij już teraz
nie zniosę już twych urywanych jęków
nie zmilczę cichych łez
które wypłakujesz myśląc że śpię -
Zabłąkani w chaosie codzienności
wciśnięci przez palec Losu w glebę
wciąż i wciąż płodzimy nieszczęścia
odradzając się na nowo
- Usłysz to ciche westchnienie
ja nie należę do ciebie na wieczność
wypuść mnie ze swych objęć
i pozwól żyć od nowa -
Kochając ślepo nienawiść bezlitosną
zakładamy autodestruktywne tezy
lecz odchodzić od siebie nie potrafimy
niekonsekwentnie zabijając czas
- Błękitne słońce dla mnie powstało
zamykam więc oczy z ograniczoną ufnością
i wiem że więcej już cię nie ujrzę
po tamtej stronie czarno- białej tęczy -
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.