Terapia...
Przypadek skazał Ich na siebie
Nieśmiało wymienili słowa
Przyjął Jej wyciągniętą dłoń
I podał swoją, odruchowo.
Prowadził długie z Nią rozmowy
Nie wiedząc, że ma serce w ranach
Budził całując na dzień dobry
Gładząc policzek, tak co rano.
Zdziwiony trochę nieufnością
Nie wypytywał bo i po co
Choć wtedy jeszcze nie rozumiał
Kochał Ją swego serca mocą
Lubiła to ranne budzenie
Szeptała „ciepło w sobie
masz”
Lecz wciąż z obawą niepojętą
Dla niego, przytulała twarz.
Aż kiedyś stało się inaczej
Wtuliła się w jego ramiona
I wyszeptała „ktoś mnie zranił,
Pomóż ten ból we mnie pokonać".
Ośmielał Ją swoim uczuciem
Delikatnością swego bycia
Pękły obawy, odszedł ból
Szczęśliwi razem są do dzisiaj.
17 maja 2007, godz, 20.20
Komentarze (7)
bardzo ladna ta terapia, milosc szczera jest niczym
balsam na ranie lagodzi bul i przywraca wiare do
szczescia zacheca, pozdrawiam
Za treść wiersza stawiam najwyższą z mozliwych not. W
calości bardzo czytelny.Gratulacje
Nie zasługuję sobie na to ,żeby moje komentarze nie
dochodziły do odbiorców. ZATEM prosze umieścic
przesłany poprzedni.Dziekuje.
od Moderatora: Widocznie zasługujesz łamiąc regulamin
skoro nie dochodzą. W tym tez łamiesz bo jest
wyraźnie napisane, że się nie podpisujemy.
wszystko jest dziełam przypadku, ale twój wiersz jest
bardzo przemyślany..pozdrawiam
Może to jest właśnie sposób na złamane serce Tylko nie
zawsze jest tak pięknie....
To znaczy, ze jst lek na ból serca, trzeba tylko
ponownie zaufac...
Piękna terapia ... jakże subtelna ... i optymistyczna.