Testament - Czarna róża
Testament
Ja Cien wlasnej duszy, majac swiadomosc co
czynie, bedac w pelni wladz umyslowych chce
wam przekazac moja ostatnia wole...
Kiedy to czytacie mnie juz nie ma miedzy
wami.
Nie placzcie. Dla wielu z was odszedl tylko
jeden z konkurentow, dla innych ktos znany
a za razem obcy, dla jeszcze innych ktos
zupelnie obojetny lub tez zwykly
znajomy.
Przyjaciele...
Gdybym posiadal dom przekazalbym go na
szczytny cel - jednak takowego nie
posiadalem, domem byla mi muzyka,
natura...
Chcecie mnie jeszcze spotkac?
Pojdzcie pod drzewo na wzgorzu... w
gestwine drzew... wsluchajcie sie w szum
fal...
Chcecie porozmawaic... wsluchajcie sie w
dzwieki plynace z wnetrza...
Kazdy dzwiek to kolejne slowo... kazde
szarpniecie struny to zdarzenie ktore mna
poruszylo...
Gdybym posiadal majatek rozdalbym go
dzieciom ktore nie moga spelnic swych
marzen by mogly zrobic to czego naprawde
pragna...
- Jednak takowego nie posiadalem...
Majatkiem mym byly uczucia ktorymi
pragnolew was obdarzyc... Poznali je jednak
nieliczni... Chcecie poczuc je na nowo?
Pamietacie jeszcze co kochalem...
Wpatrujcie sie w mrok by wypatrzec blysk
mych oczu, wsluchujcie sie w cisze by
uslyszec slowa ktorymi opsypywalem was za
zycia...
Gdybym zosatwil na waszym swiecie rodzine
prosilbym byscie sie nia zaopiekowali...
Jednak i tego nie bylo dane mi
posiadac...
Jednak prosze...opiekujcie sie soba
nawzajem. Nie krzywdzcie sie z blachych
powodow... Pamietajcie ze nawet drobnostka
moze doprowadzic do rozpadu czegos
wielkiego...
Zastanawilem sie coz uczynicie z moim
cialem...
Otoz...nic...gdyz go nie posiadalem...
Bylem cieniem przemykajacym po waskich
uliczkach zycia...
Zagladajacym w kazdy zakatek swiata
szukajac szczescia...
Opadlem jednak z sil... Zbyt duzo bolu i
cierpienia doswiadczylem, zbyt duzo tez i
widzialem... Zbyt dluga droge przebylem i
zbyt wiele czasu stracilem. Zbyt malo slow
wypowiedzialem ,a zbyt duzo bylo mi
slyszec...
Zostawilem was... i prosze.
Nie zywcie do mnie urazy o to co bylo,
czesto staralem sie najlepiej jak moglem,
zadko wychodzilo mi to co zamierzalem.
Czesto mowilem, nie zawsze mnie
rozumieliscie, wybaczcie mi to, czasami
trudno bylo mi ubrac mysli w slowa.
Zegnam was... mam nadzieje ze
kidys...gdzies...
Prosze o jedno... gdy spotkacie
zaplakanego, podajcie mu husteczke, czasami
maly gest przynosi ulge. Gdy wiecie ze
komus jest zle a nie chce z wami rozmawaic,
poprostu badzcie blisko, czasami sama
obecnosc wystarcza.
Jest pewne miejsce - wysokie wzniesienie,
opsypane zielenia, z przepieknym widokiem
na pola, ląki, lasy i rzeke... zosatwicie
tam jeden kwiat...
Czarna Roze...
Żegnajcie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.