Tetragram
Pragnę mocy i chwały
blady jak bezkrwawe żyły
które ujścia bezsensowi nigdy nie dawały
W co wtedy mógłbym uwierzyć?
Taki był jego pomysł:
trzymać różaniec w dłoni i dzięki temu
przeżyć
A byłem tak słaby
chodziłem po żarze spalanym bólem
zaufałem że na mnie tam czeka
lecz nie było go w ogóle
Szepty pełne kryształowych obietnic
zawód na nim wypalił mi oczy
tak wierzyłem w jego łaskę
a on w przeciwną stronę kroczył
Sam się sobie wymyśliłem
grafit zamienił się w czerń
do zawsze w plugastwie błądziłem
nastał pierwszy dzień
Komentarze (3)
Interesujący wiersz, pozdrawiam :)
Tekst wyniosły (przy okazji poczytałam sobie o
Tetragramie.)
Bardzo ciekawe pozdrawiam