tkam sobie
tkam sobie śmierć
z Twojego posłowia
wyodrębniam nocami
głoski twarde
wciąż zimuję z miękkimi
bo ich nie ma wcale
łamię sobie piszczel
a ludzie oskarżają mnie
o pracoholizm
z nabożną czcią
pielęgnuję kolejne
odmawiające monosylaby
łamię sobie drugą
ktoś z boku mówi
że mam dwie lewe ręce
(nietaktowny niegodziwcze!)
oglądam mój Twój
szalik wełniany
z wplecionymi łzami
rękę lewą mam jedną akurat
ale za to jestem mańkutem
Komentarze (1)
Wiersz bardzo smutny. Podmiot liryczny zawiedziony....
stara się, nikt tego nie dostrzega.