To, co chcę powiedzieć
Nie jesteś dla mnie matką, nie po tym. To wszystko, co o tobie myślę Wszystko To, co chcę powiedzieć:
Tylko wzdychasz,
Cokolwiek powiem
„dobrze…” i
westchnienie.
Normalnie: albo wrzask!, albo nie mówisz
nic…
Nie lubisz ciszy, bo wtedy musisz myśleć i
grać.
Tak, łatwiej jest żyć z włączonym
telewizorem,
Wtedy wystarczy się w niego wpatrywać i
…
Już nie musisz udawać, że mnie nie ma,
albo, że cię obchodzi, że jestem…
I w kółko ta sama śpiewka,
wydarta z tłustego gardła
w straszliwym wrzasku,
co rano i wieczór, w dzień ciszej,
bo ktoś jest, ktoś obcy: usłyszy,
pomyśli…
a to byłoby już nietakt jak powinno.
„Zawsze tylko ja sprzątam,
Zawsze tylko ja gotuję,
Zawsze tylko ja pamiętam, robię, pomagam,
prasuję, odprowadzam,
układam…”
I zapewne uwierzyłabym w to,
Myśląc, że to wszystko robisz, gdy mnie nie
ma,
Albo po cichu...
Niestety, kłęby kurzu w rogu schodów,
Powiedziały mi co innego,
To samo garnki, książki, pranie…
Bo przecież fajniej jest nie robić nic,
Poczekać ten tydzień,
Aż pedantyczny zmysł córki dostanie szału
– wtedy sama posprząta…
I fajniej jest udawać, przed Panami Od
Kostki,
Że codziennie jest inny obiad, z
surówką,
A śniadania, dzieci nigdy nie robią sobie
same…
Fajniej jest grać dobrą matkę, która
rozumie,
Przy Adamie, który przecież jest taki
mądry,
Na pewno za to cię polubi i zrobi kawy w
twoim własnym domu,
Bo córka… no cóż, chyba poszła na
górę?...
Fajniej w samotności posiedzieć przy
komputerze,
Kiedy z głośników mdławym, cieknącym
strumieniem sączy się… Muzyka?!
Tak… to twoje kochane radio, drugi
bóg, pomiędzy telewizorem a
internetem…
Siedząc tam przecież nie musisz się nikomu
pokazywać
I męczyć się obecnością swoich
dzieci…
I wiesz, kiedyś zaczęłam cię szanować,
Chyba, nawet trochę zrozumiałam.
Wtedy zaczęła się rodzić Moja Mała
Miłość… do ciebie…
Ale teraz pokazałaś kim, a raczej czym dla
ciebie jestem.
Zwierzątkiem, które trzeba trzymać, choć
wcześniej wyczekanym i ubłaganym,
Tym, od którego oczekiwało się wiele,
chciało się więcej, a nie dostało się
nic,
Poza kłującym rozczarowaniem.
Czasem wydaje mi się, że w twoim chamskim,
ironicznym uśmiechu,
Widzę słowa: „jeszcze tylko te trzy
lata, a potem rób co chcesz, ale nie w moim
domu…”
Nie bolałoby mnie to, gdyby nie jeden
fakt.
Sama uczyłaś mnie mówić prawdę i mówiłaś,
że zawsze będziesz ze mną.
Pokazałaś co innego…
Za kłamstwo.
Za to jak mnie traktujesz.
I nawet nie za brak wdzięczności za
cokolwiek,
Tylko za jej plastikową karykaturę.
Oraz za wszystko, czego ode mnie
oczekiwałaś.
- Nienawidzę cię.
I wypowiadam to bez wykrzyknika, łez,
ściśniętego gardła, trzykropku czy żalu.
Nic, bo po tych słowach nadchodzą inne.
- Jesteś mi obojętna.
Komentarze (2)
Mocne, komentarz dużo tu nie da..
Przeczytałam,to mini opowiadanie o
przemocy.Obojętność,chyba to dobrze.Serdecznie
pozdrawiam.