To nie ironia, ani drwina
To nie ironia, ani drwina,
Że życie nas tak źle traktuje.
Bo w tym aspekcie jest przyczyna,
Która z postępem konkuruje.
My mamy geny ustalone,
Rodzice dali nam z miłości.
Lecz, w którą pójdą sobie stronę,
To już nie mieli tej pewności.
Z początku jeszcze mieli wpływy,
Karność, i pasek w dupę działał.
Później ten plan się lekko krzywił,
I coraz bardziej sobie szalał.
Szkoła rzecz jasna to nauka,
Następny klucz do świadomości.
Lecz jak, i kiedy nas oszuka,
To już nie mamy tej pewności.
A potem pęd w całej odsłonie,
Pierwsze pieniądze, wolna chata.
Każdy już myślał że w swe dłonie,
Chwycił, co najmniej cząstkę świata.
Jednak któregoś dnia o świcie,
Gen się upomniał o coś swego.
Lecz ujrzał zryte chamstwem życie,
Które już było do niczego.
To nie ironia, ani drwina,
Że osądzany mamy żywot.
Bo w tym aspekcie jest przyczyna,
Że zdąża prosto, czasem krzywo…
Komentarze (6)
Dobry wiersz.
Jestem tego samego co "bobik-jedyn"
Talent plus niewyobrażająca wprost gama pomysłów.
Lubię twoje rymowane relacje. Pozdrawiam serdecznie :)
Nikt z nas nie wie w którą stronę pójdzie.Mimo genów
jest wolna wola :-)Fajny wiersz.Pozdrawiam
Życie nie zawsze podąża tak, jakbyśmy tego chcieli, a
geny owszem też mają swój wpływ na nie, ale nie tylko,
wiersz płynny, rytmiczny, z gramatycznym rymem.
Dobrej nocy życzę.
Pięknie piszesz...
Dla mnie jesteś nidoścignionym wzorem.
Pozdrawiam serdecznie :)