to wraca
dziewczynka się budzi..
jest sama..
siada na łóżku wyprostowana
krzyczeć próbuje..
- prócz cichego jęku
pierś jej nie wydaje żadnego dźwięku..
żyły na szyi napięte do granic
wysiłkiem nie- do-opisania
serca rozkazy
mają już za nic
od niedobytego pęcznieją wołania..
tak siedzi przez chwilę
jej pięści malutkie
- mokrego od potu prześcieradła pełne
oczy rozwarte
rozchybotane
jak ciężkie, spiżowe
dzwony kościelne..
lecz nic w tym pokoju
nie mami jej wzroku
surowe meble są tylko sprzętami
a lęk
co się skrada
za linią mroku
jest tu - za tymi drzwiami..
w desperackim
niemym drżeniu
zsuwa się przez poręcz łóżka
ryzykując kilka kroków..
.. potyka się nóżka..
o zbyt dużą
a zbyt długą
szpitalną koszulę
wyblakła jest - bawełniana
jak dłoń ohydna
- pieści wstrętnoczule
..rzuca na kolana..
oddech prędki - wskroś paniką
przesączony: 'szybciej!'
wreszcie..
- chłodną ścianą
przytłumiony
azyl daje jej bezpiecznie..
....................................
ramiona jej wokół kolan
dłonie - do oczu podnosi
broni je przed tym widokiem
'nie, nie, nie'
łkając, prosi..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.