Tonę!
Tonę, w zmartwieniach mych!
Tonę, w cierpieniach mych!
Tonę, w niewierze miej!
Tonę, choć płynąć chcę!
Już nie walczę z tym,
woda mnie pożera.
Spadam!
Dotknę dna i odbiję się.
Lecz dna nie dotykam,
na powierzchnię nie wracam,
co czynić mam?!
Krzyczę!
Głos mi zamiera, już nie oddycham.
Budzę się mokra, łzami zalana
i czuję swe serce i krzyk swój z rana.
Słońce wschodzi, a ja zrozumiałam,
że bez twej miłości nic nigdy nie
miałam.
Czytając ten wiersz wracam do tych samotnych chwil, w których nadzieja na bliskość pewnej osoby nadawała sens mojemu życiu.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.