tożsamość przeżyta mimochodem
z Saturnem w tle
krążą odłamki
mych gwiazd nierozbłysłych
spopielała podskórnie nadzieja
żywiona latami
niewirtualną rzeczywistością
wybita obcasem
w tempie na trzy czwarte
sala pusta
wszyscy poszli
konferansjer
zerka zniecierpliwiony
nie dla mnie grać będą
trzeba zejść na ziemię...
idę spać na bibelotach
zamkniętą głową na klucz
głęboki wdech i wydech
ćwiczenie na całą wieczność
w tle słychać cienkie piii
zielona linia kreśli grubą krechę
nim znowu się obudzę do życia...
Komentarze (7)
Tak to ćwiczenia na całą nasza wieczność-pozdrawiam!
ciekawie napisane :) bardzo mi się podoba :)
"w tle słuchać cienkie pii..."i budzisz sie do
zycia....wiersz wymowny...pozdrawiam
bez "mych" - zbędne. poza tym OK. pozdrawiam ciepło :)
ciekawe przenośnie, wiersz wzrusza. pozdrawiam ciepło
Dobry kawałek poezji... pozdrawiam :)
Dobry wiersz, zostawiam (+)