Tragedia stworzeń, które nie...
Będzie seria, aż wreszcie z któregoś będę zadowolony.
"Pilnuj domu."
Tak mi rozkazał Pan.
"Nie pozwól wejść nikomu".
Więc zostałem sam.
W pośpiechu wybiegając rzekli mi
zamykając przed nosem na zamek drzwi.
"My musimy iść...
Broń naszego dobytku!
(Córuś, o tym nie myśl
już zbyt zbędnego ładunku)"
***
Głodnym... Nie mam jeść.
Ej, ej! Miska pusta!
Poszli. Odeszli gdzieś.
Zawsze była kurka tłusta...
Nudno... Biegam po domu,
czuje się... nie potrzebny nikomu?
Gdzie jest Pan?
***
Coś tu się dostać chce?
Ja nie pozwolę!
Kły pokaże, ogon wypnę,
niech no złość wyzwolę!
To woda? Czego chce woda?
"Przyszłam Cię pogonić"
Nie! Pan kazał zostać! Bronić!
"Szkoda mi Cię piesku szkoda..."
***
Pana ciągle nie ma...
Woda zimna, łapy trzęsą mi się już,
Miska ciągle pusta...
Ale Pan wróci już tuż tuż!
***
Wieje. Wiatr miota potężny.
Drzewa się gną,
Już nie jestem taki mężny...
Zakrywam oczka łapką swą...
Grzmot. Kolejny grzmot.
Schowałem się pod stołem.
Chyba koniec moich psot.
Mam walczyć z żywiołem?
Grzmot za grzmotem trzaska w dom...
Lecz nie! Rzekł Pan by bronić!
Opuszczam więc bezpieczny schron!
Nie mogę się bać, muszę wodę przegonić!
Więc dzielnie wystrzeże znów kły,
Ogon nastawię! Wzrok przybiorę zły!
i będę pilnować jak rozkazał Pan!
Ja zostanę! Przetrwam monsuny,
i psią piersią sztorm odeprę,
Wyciem zagłuszę pioruny!
Najeźdźce z domu Pana wyprę!
Wiatry strawię, jak rozkazał Pan,
ni jeden nawet obcy głos nie wtargnie
tu!
Może i jestem jeden, może i sam,
Lecz ja dla Pana dam radę lwu!
Nie przejdziecie więcej przez próg!
Tyś wodo i wietrze jest mój wróg!
Wydrapię blizny na tafli wody,
Kły wgryzę między fale,
Nie boję się Ciebie, nie boję pogody!
Wywalczę wyrwę w Twych szeregach!
Powierzchnię poszyję w fali kręgach,
wzburzę w pianę wodę brązową,
Słowa Pana z serca pomogą!
Jednak...
Woda uderza, jest jej więcej,
skąd tyle jej tu przybywa?
Wpływa tu coraz prędzej,
Za dużo, ucieknę na górę!
Już po schodach wbiegłem.
... Co jest? Nie ma na górę?
Zamknięte? Łapką może wydrapię,
... Czerwone? Łapka krwawi...?
Woda dosięga ogona,
łapki zamacza...
Brzuszek już...
Główka? Ostatni wdech?
Gdzie jest Pan?
Zginę sam?
Może pan jest zły że nie obroniłem domu
Pana?
Aż tak rozgniewała go moja przegrana?
Pan jest na mnie zły?
Przecież dzielnie szczerzyłem kły!
Panie mój?! Pan mnie już nie kocha?
A jeśli kocha, to gdzie jest Pan?
A więc pod wodą nie da się oddychać?
ODDYCHAĆ!
CHCE ODDYCHAĆ!
Bo o ile ludzi nie cierpię, o tyle zwierząt mi szkoda.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.