Trismus
Rozdział IV - fragment.
Miała niewiele więcej niż pięćdziesiąt,
może - tuż przed… była, ale gówno mnie to
obchodzi, nie to jest ważne. Była doskonale
utrzymana, jak często bywają utrzymane
stare gabloty… ale chyba ktoś już o tym
prawił, bo coś mi świta, chociaż nie… do
świtu jeszcze cała długa noc. Ona, znaczy
ta kobieta, nazwijmy ją pięćdziesiątka,
właśnie oddawała się depilacji. Chichotała
przy tym, jak stara wariatka, ale tak jakoś
lubieżnie, a może to były tylko
pojękiwania, wszak wyrywanie paznokciami
owłosienia musi i jest moim zdaniem -
bolesne. Uświadomiłem to sobie, gdy
spostrzegłem pierwsze plamy krwi na
śnieżnobiałej pościeli. Spytałem: -
pięćdziesiątka, czy masz ochotę na krwisty
befsztyk?
Dziwnie jakoś zgłodniałem, przyglądając się
zupełnie niepotrzebnie tej drastycznej
scenie depilacji. Odpowiedziała, że
chętnie, tylko bym pierwej zerżnął ją
profilaktycznie.
- Profilaktycznie, a co przez to rozumiesz…
pięćdziesiątka? - spytałem zaskoczony.
- Przestań zadawać głupie pytania kochanie:
- odpowiedziała, jakoś tak automatycznie.
Trochę mnie tym wkurzyła, ale zgodziłem
się. Zdarłem z niej peniuar, złapałem za
włosy i skrupulatnie wytarzałem w jeszcze
świeżej i ciepłej krwi. Drobne, rozmazane
strużki czerwonego płynu, spływały
chaotycznie miedzy piersiami, oczy
błyszczały dziko, a ciało pulsowało z taką
intensywnością, iż było oczywistym, że za
moment eksploduje całym swoim pożądaniem.
Podniosłem ją z kolan, dygotała, przysunęła
się do mnie bardzo powoli, kładąc obydwie
dłonie na mojej piersi… uśmiechnęła się
zalotnie, by w ułamku sekundy posmutnieć.
Osunęła się ponownie na kolana. Za oknem
prószył śnieg, a noc zdawała się zazdrośnie
przyglądać tej scenie.
Wstała, równie zmieszana, jak noc
przywierająca ciasno do szyby, choć mogło
mi się to tylko wydawać, bo w sypialni
panował lekki półmrok i twarz
pięćdziesiątki nie była zbyt dobrze
oświetlona. Milczała przez chwilę, po czym
położyła głowę na moim ramieniu - całując
je. Spytałem czy napije się kieliszek
czerwonego wina. Odpowiedziała jedynie
skinieniem głowy. Wyjąłem z barku butelkę
i odkorkowałem. Wypiła dwa duże hausty,
grzbietem dłoni wytarła usta: - Proszę,
teraz ty: - powiedziała. Opróżniłem ją do
dna. Pięćdziesiątka stała w pozie
charakterystycznej dla tańca Kuchipudi…
tego było za wiele. Odchyliłem jej głowę
gryząc jednocześnie w krtań, na krótką
chwilę straciła możliwość oddychania, jej
ciało stało się wiotkie…
excudit
lonsdaleit
08:36 Czwartek, 21 marca 2013 - ...
Komentarze (21)
Krwiste i soczyste. Wargi sobie przygryzłem do krwi.
Ale wybacz, lonsdaleit, nie z emocji, tylko ze
śmiechu.
Głosik oczywiście zostawiam.
zaskakująca i odważna proza
wyzwolona - chylę czoła
To chyba cała krew z niej uszła.
Pięćdziesiątka, tak mają na imię kobiety, które nie
pamiętają, że pięćdziesiątkę mają.
Pozdrawiam:)
Ulubiony Ciąg Dalszy zawsze w takich momentach ucina,
a ja cieszę się, bo chyba wypatrzyłam go. Dobrze
czasami odłożyć przyjemności. Pozdrawiam :)
Ostry dotyk słowa bez znieczulenia ...
Wybacz Irko, ale nie mam stosownych plenipotencji,
więc w żaden sposób ciekawości "dzisiaj" zaspokoić
twojej - nie mogę. ;)))
;)))
Szczękościsk? Albo mi się wydaje...
Piekielnie ciekawe:)
nic nie powiem, nic nie powiem...
przewiduję krwawą jatkę...
Dasz radę (musisz)... ;)))
:))))) ja z tych niecierpliwych:(
malanio, mnie też; ale powiem Tobie w zaufaniu...
cierpliwości dziecinko... ;)))
Zdolna, muzykalna bestia z tej pięćdziesiątki - też
żałuję, że opowieść została przerwana w bardzo
nieodpowiednim momencie:))
Intrygują mnie:"...Drobne, rozmazane strużki
czerwonego płynu, spływały chaotycznie miedzy
piersiami...":)))
krzemanko: "No nie, przerwać w takim momencie to
świństwo." - A... Tak... świństwo, przyznaję. ;)))
Stella-Jgodo: ;)))
blondynkao8: Drakula - bidula? ;)))
Świetne, dobra inspiracja:) Czyta się znakomicie. To
wampir?