Trochę mnie w swawolach
Międzynarodowa wystawa psów w
Świętochłowicach
Poszedłem, bo to blisko mego domu, kupiłem
bilet z psią mordką –wszedłem olśnienie
pies na każde skinienie
Duże, małe, be pcheł i z pchłami, białe
łaciate, jak to między psami
Jedne szczękały, inne mordki trzymały na
zamek będąc frezurowane, inne nie dbały o
to wcale
Od boksu do boksu przemierzam wystawę, i na
ocenę nawet się nie ważę,
kudłate o brązowych wstęgach, inne golutkie
trzęsące się z zimna.
Przy każdym piesku i ogromnym psie – one
ładne z fryzurą, zanadto w mundurki
obcisłe
Każdy boks dla innej rasy, a tych psich ras
co nie miara,
arystokratyczne imiona, od prostych nazw
wara
Podobają mi się te i tamte, skłonny jestem
je pogłaskać,
ale czy to wiadomo, z kim do gościa jeden
gryzie, drugi liżąc mlaska
Nasyciłem wzrok tymi psimi pięknościami,
trafiłem do boksu, gdzie, tacy jak ja,
mężczyźni sami .
Do tego konkursu może przystąpić osoba
dorodna, postawna, prosta jak struna – i
nie mającej na sobie ptasiego pierza,
sierści, lekko na piersiach owłosiona
Spełniam warunki – nie mam na sobie pierza
i sierści, włosów parę mam na piersi
Rozebrali mnie do połowy, na łeb kaganiec i
powróż na szyję zwaną z psiarzy smyczą,
latam po wybiegu, jurorzy poważni inni się
śmieją
Aportuję, poszczekuję na niby, podnoszę
nogę jakbym chciał siki.
Głowami, ci od wyceny pytają o rasę i
narodziny, szczekam że jestem Ślązakiem od
urodzenia a pieskiem od chwili do konkursu
przystąpienia.
Podaję łapki, gnam za rzuconą kością, i
powiem prawdę pragnę wrócić do ludzi, i być
ubrany, nie straszyć nagością.
Deliberują a jest nas mężczyzn psów co
najmniej wiele, jurorzy palcem wskazują na
mnie
i jednomyślnie nazywają mnie czempionem
Dostaję medal, dyplom i kość jako zagrychę
– wychodzę z wystawy a tu ci od aparatów, z
notesami =boże ja z tego nie wyjdę.
Pytają kiedy byłem za pan brat z suczką i
jakiej była ona rasy, i czy wylęgły się z
tego jakieś małe bobasy.
Oczy mnie bolą od fleszów tych panów,
krzyczę mam dyplom i order jako pies, jako
czempion ale żywy jestem mężczyzną,
macham ręką oni się nie odczepią
Proszę popatrzeć na foto, na nim ja
czempion- rasa górnośląska –ogon jak barwna
wstążka
Na piersi, bez sierści srebrna oznaka
czempiona, dyplom bez mojego nazwiska –
wielka dla mnie oznaczonego szkoda
Opisałem mniej więcej moją przygodę na
wystawie rasowych psów, czempionie do mnie
od dzisiaj mów
Wracam do domu w kieszeni order i dyplom
wstąpiłem po kwiaty do kwiaciarni, kto to
widział dziś, by mieć order, dyplom a do
domu bez kwiatów przyjść.
Bolesław - slonzok
Komentarze (1)
Przepięknie i na wesoło to wszystko opisałeś aż szok
że nikt tego wcześniej nie zauważył w sensie nie
zauważył twojego wiersza.