Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Trochę o Władku, trochę o...

(wspomnienia Marii)


Przyjechał dzisiaj do mnie mój Władek.
Tak, teraz mogę już naprawdę o nim mówić i pisać: mój Władek.
Zaczyna nam się układać, coraz bardziej mnie to wciąga, to uczucie. Powiem szczerze, że gdy po raz pierwszy całowaliśmy się wtedy wieczorem koło naszego domu w Turzyńcu, to zachowałam się wtedy trochę jak taka „podfruwajka”, nieopierzona i głupiutka gąska. Także i później, podczas naszych kolejnych „randek”.
Może byłam ciekawa, jak to jest całować się z mężczyzną, może jeszcze coś, ale tak czy owak nie wyglądało to z mojej strony na jakieś poważniejsze uczucie, trochę bardziej na zabawę.
Po jakimś czasie zmieniło się to i teraz jest inaczej – myślę o nim często dość poważnie i nawet tęsknię za nim. Lubię, gdy tu do mnie przyjeżdża, do Przedcza, mniej więcej co dwa tygodnie kolejką przez Boniewo, czasem jakimś autobusem. To wcale nie jest takie bezpieczne, bo Niemcy wciąż kontrolują wszystko.
Raz oberwał pięścią w twarz od żandarma w Skalińcu, bo nie zdjął czapki na powitanie, gdy tamten szedł drugą stroną ulicy.
-Rąbnął mnie tutaj tak, że mi zawirowały wszystkie gwiazdy w głowie – przyznał, pokazując mi ślady po siniaku pod lewym okiem. –Nie zdjąłem czapki, bo go drania nie zauważyłem.
Współczułam mu bardzo i pocieszałam, a nawet ucałowałem go w to miejsce na twarzy.
-Zagoi się do wesela na pewno – zażartowałam, może trochę niefrasobliwie.

A teraz tak się nawet utarło, że pani Liedte daje mi wtedy wolne na tę niedzielę, gdy Władek przyjeżdża. To znaczy 4, czasem aż 5 wolnych godzin popołudniowych, żebym mogła się z nim „pogościć”, jak ona mówi, w tym moim pokoiku na górze lub gdzieś na zewnątrz, jeśli mamy ochotę iść na spacer. Dzieci są wtedy pod jej opieką, jedynie czasem Ernst do nas zagląda na trochę, dopóki matka go do siebie nie przywoła. Ernst wyraźnie się do mnie przywiązał. Nawet mnie to trochę dziwi, ale państwo Liedte najwyraźniej się tym nie przejmują. Każą mi tylko jak najwięcej mówić z dziećmi po niemiecku.
„Broń Boże po polsku” – mówią, „oni i tak się kiedyś trochę nauczą tutaj polskiego”.
A gdy właśnie spędzam czas z Władkiem i nie mam go dla malutkiego Ernsta, to ten kręci się na dole, wierci, aż się w którymś momencie wymyka i wchodzi do mnie na górę, żeby też się z nami „podzić” (czyli „pogościć”), jak to fajnie mówi.
Może dlatego też, że nie boi się Władka, bo on też bardzo lubi dzieci i zawsze sobie z tym małym Ernstem porozmawia i trochę się z nim pobawi, co mnie mówiąc szczerze także trochę wzrusza. Wiem, że Władek tak samo lubi się bawić z małą Basią, córeczką Reginy i Józefa, i chyba także z innymi dziećmi, bo niejeden raz to widziałam. Głupie to może, ale nieraz myślę, że będzie lubił chyba także zajmować się swoimi dziećmi, jak będzie je kiedyś miał.
A dzisiaj właśnie Władek przywiózł mi list. Bo otrzymałam drugi, cudowny, piękny list od mojej przyjaciółki Lesi! Ogromnie się ucieszyłam, bo nie miałam od niej wieści już od 4 miesięcy, a to, co napisała, było wręcz nieprawdopodobne!

Coś mnie natchnęło po przeczytaniu tego listu, żeby także Władek poznał jego treść, bo przecież nie było w nim żadnych tajemnic czy zaszyfrowanych wiadomości, a były za to pozdrowienia dla niego, dla Władka. Czytaliśmy go razem, bo ja go chciałam przeczytać jeszcze raz – był taki piękny i wzruszający, a brzmiał tak.
„Kochana Przyjaciółko, moja kochana Mario!
Tak bym chciała spotkać się z Tobą, bo stęskniłam się bardzo od naszego ostatniego widzenia się.
Przeżywałam ostatnio tak niezwykłe rzeczy, że postanowiłam spróbować natychmiast Ci o tym donieść.
Na pierwszym miejscu, ze wszystkiego najważniejsze jest to, że „zguba” moja, której szukałam i na którą czekałam już cztery lata – ta moja kochana „zguba” się wreszcie odnalazła! Mój kochany już teraz Mąż, Tadeusz! Nie potrafię nawet wyrazić, jak jestem szczęśliwa z Nim i dzięki Niemu.
To i tak nie wszystko, bo chciałabym Cię prosić o modlitwę za nasze Dziecko!
Wyobraź sobie, Najdroższa Siostrzyczko, że będziemy mieć Dziecinkę! To już jest pewne, bo tak powiedział mój lekarz, który mnie badał dwa dni temu. Jestem tak pełna radości, wręcz oszołomiona z zachwytu, że chyba i Ty nie potrafisz sobie tego wyobrazić. Oczywiście ciąża moja niedawno temu się rozpoczęła, dlatego ogromnie Cię o to proszę, byś modliła się w naszej intencji. Ja sama także codziennie modlę się do Pana Jezusa, żeby wszystko przebiegało pomyślnie i żeby Dzieciątko nasze urodziło się zdrowe i cudowne. Myślę sobie, że z charakteru mogłaby być podobna do Ciebie, bo dla mnie Ty właśnie jesteś uosobieniem dobroci tu na tej Ziemi. Moja niezapomniana, kochana Mamusia była do Ciebie pod tym względem podobna, Siostrzyczko moja!
Piszę tak, jakby wyglądało, że spodziewam się córeczki, ale przecież tylko Bóg jedynie wie, czy tak będzie, czy też to będzie chłopczyk. W obu przypadkach będzie to dla nas najcudowniejszy prezent od Pana Boga, nasze ukochane Dziecko! Mario, jakie to cudowne mieć w swoim łonie takie maleństwo, taką drobinkę najśliczniejszą! Nigdy wcześniej nie byłam tak szczęśliwa, Mario. Marzę i myślę o tym, kiedy to się stanie, że będę mogła to nasze śliczne Maleństwo mieć w swoich dłoniach, dotykać i przytulać.
Oboje z Tadziem jesteśmy zgodni, że z równą miłością i radością przyjmiemy w naszej Rodzinie córeczkę, jak i synka. Już mamy nawet wybrane dwa imiona (dla chłopca i dziewczynki), ale na razie Ci o tym nie piszę, bo Tadeusz mówi, że jeszcze możemy to zmienić.
Mario, postanowiłam, że ten mój list nie będzie zawierał żadnych złych wieści, a tylko dobre. Przykro mi było, gdy uświadomiłam sobie po niewczasie, jak smutny mógł być dla Ciebie mój poprzedni list. Powiedziałam sobie: „Po co żeś o tym wszystkim przygnębiających rzeczach tak Jej pisała, by napełnić Ją smutkiem. W tych obecnych, wojennych czasach i tak każdy z nas dostaje niemal codziennie dużo różnych wiadomości, które nas przygnębiają”.
Dlatego choć raz, właśnie teraz, gdy powstała nasza Rodzina – Tadzio, ja i nasze Maleństwo - piszę do Ciebie tak, że chyba odczujesz moją radość, bo jestem tak niezmiernie szczęśliwa. Chciałabym się z Tobą podzielić tymi szczęśliwymi wiadomościami ode mnie i od mojego ukochanego Męża. Przysięgaliśmy całkiem niedawno Bogu i sobie nawzajem miłość, wierność i uczciwość małżeńską i że będziemy razem aż do śmierci! Jedyne, co mnie smuciło, to brak przy tym naszym ślubie mojego kochanego brata Grzegorza i Ciebie, mojej kochanej Siostrzyczki.
Odbyło się to w czerwcu, w przepięknym i dużym kościele świętej Elżbiety we Lwowie. Widać, jak ucierpiał ten piękny kościół w wyniku działań, wojennych, ale też w wyniku celowego niszczenia przez sowietów. Niestety, ksiądz nie chciał, by ślub odbył się przy głównym ołtarzu, lecz przy ołtarzu Najświętszej Marii Panny w bocznej nawie. Nie mieliśmy „dobrych” dokumentów, które byłyby zgodne z niemieckimi przepisami, więc ksiądz bał się, że to ściągnie nań kłopoty (ale zgodził się na taki „cichy” obrzęd w bardziej „schowanym” miejscu).
Miałam białą, długą do kostek sukienkę z welonem, a Tadeusz elegancką, czarną marynarkę i białą koszulę. Nie muszę chyba Ci pisać, jaka byłam wzruszona! Dwoje świadków i kilka innych osób, naszych wspólnych teraz znajomych – to nasi goście na ślubie, bardzo cichym i skromnym, którzy nam serdecznie gratulowali. Spełniło się wreszcie moje marzenie i odzyskałam tego swojego wspaniałego, wybranego Męża, którego przywrócił mi nasz dobry Pan Bóg. Tyle lat czekaliśmy na siebie i wreszcie jesteśmy razem!
Codziennie się budząc powtarzam sobie: razem, razem, razem! Razem z moim cudownym Mężczyzną!
Kończę już, kochana Mario, i na koniec bardzo mocno Cię całuję i ściskam najserdeczniej. Proszę Cię, pozdrów i ucałuj swojego Władka, a także swoją kochaną, wspaniałą Rodzinę, którą miałam wielką przyjemność poznać zeszłej jesieni.
Niech Cię Pan Bóg zawsze błogosławi i Panna Maria Przenajświętsza!
Twoja kochająca Cię i oddana siostra
Leokadia.
Lwów, 15 września 1943 r.
P.S. Nie otrzymałam odpowiedzi na mój poprzedni list. Pewnie wysłałaś, ale nie doszedł, nie wiem dlaczego. Błagam Cię, Mario, odpisz mi jak najszybciej, choć kilka zdań, żebym się nie martwiła. Na kopercie i na drugiej karteczce wewnątrz napisałam Ci mój obecny adres.”

Dodano: 2016-12-21 03:59:13
Ten wiersz przeczytano 553 razy
Oddanych głosów: 6
Rodzaj Nieregularny Klimat Optymistyczny Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (9)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Loka
Dziękuję za wizytę, czytanie i komentarz. Dziękuję za
życzenia i także pozdrawiam.

loka loka

Bardzo ciekawie piszesz.Czytałam z
przyjemnością.Radosnych i zdrowych Świąt
życzę.Pozdrawiam.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Wandaw
Bardzo dziękuję za kartkę z życzeniami :)
Także za czytanie i zaglądanie, zapraszam ponownie.
Również życzę zdrowych i spokojnych Świąt Bożego
Narodzenie.
Pozdrawiam.

wandaw wandaw

W święta wieczorem pozwolę sobie na ponowne odwiedziny
by przeczytać teraz pozwolę sobie pozdrwoić i zostawić
karkę z świątecznymi życzeniami
http://ising.pl/kartka/4n83rq

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Karl
Dziękuję za czytanie i zaglądanie. Także za życzenia i
pozdrowienia.
Również życzę zdrowych i spokojnych Świąt Bożego
Narodzenie.
Pozdrawiam.

karl karl

jak na wojnie,jeżeli tylko limo,
to mogę powiedzieć że jest spokojnie
Wesołych Świąt
Pozdrawiam serdecznie

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Amor
Waldi
Dziękuję za odwiedziny, czytanie, komentarze i
serdecznie pozdrawiam.

AMOR1988 AMOR1988

Kolejna porcja nowożytnej energii BZ czasów wojennych.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »