Trudne wybory
Wszystkie media ogłosiły hurtem
narodowe, wielkie grzybobranie.
Tak więc ja syn ziemi tej, tej ziemi
też wybrałem się jak wszyscy na nie
Przez gąszcz krzaków się przedarłem z
trudem.
I tu szok. Historia niebywała.
Na polanie pełno grzybów różnych.
W małych grupkach. Każda wodza miała.
Zamiast chować się w poszyciu leśnym
każdy w różny sposób mnie namawiał:
zerwij mnie, ja jestem najsmaczniejszy,
i nie zrywaj tego obok drania.
Próbowały mnie zagadać wszystkie:
Wybierz mnie - prawdziwki wciąż krzyczały.
Chociaż dziwnie łyse, agresywne.
Jedną ręką piwo zamawiały.
Gąski zawsze sprawiedliwe, prawe.
Obiecały trzy miliony lasów,
że oczyszczą aż do samej grzybni
całą florę z belwederskich kwasów.
Ciekawostką wśród plejady grzybów
sromotniki były, już nie w kropki.
Każdy przywdział piękny krawat w paski:
zerwij nas, nam bliski jest los chłopski.
Wnet oplotła grzybnia mnie podgrzybka
Cała w okularkach - wykształciuchy:
My ci zapewnimy wieczne szczęście,
na odezwy nasze nie bądź głuchy.
Pośród całej menażerii grzybów
mą uwagę przykuły te z tacą.
Czarne łebki miały i krzyczały:
my poprzemy tych, co lepiej płacą.
Raptem cisza... Na polanę wkroczył
rydzyk - ojciec grzybów i grzybiarzy:
Tej polany nie sprzedamy obcym.
Masz głosować głupku, jak ci każę.
Personifikcje
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.