Trudy życia codziennego
Trudy życia codziennego 18.02.2019
No i wreszcie mam męża w domku. Śpi już od
ponad godziny osłabiony i blady, jakby ktoś
wyciął mu czerwone krwinki z twarzy. Jest
16. 40 a ja zastanawiam się, czy go zaraz
nie obudzić, bo w przeciwnym razie nie
będzie spał w nocy. Dzieci biegają jeszcze
na dworze, bo w domku strasznie hałasują.
Prawie sześciolatek nie bardzo rozumie, że
mówienie szeptem jest niemal tchnieniem, a
nie wypowiadaniem słów na głos.
Dwunastolatka wariuje razem z nim skacząc
po karuzeli nie myśląc o tym, że jutro musi
iść do szkoły. Tańczy w kółku pewna, że
nikt jej nie obserwuje. Co jakiś czas
drażni się z młodym, niby przypadkiem, bo
najwyraźniej zaczyna jej się nudzić.
Prawie piętnastolatek dokłada mi do pieca,
bo prawie wygasło. Przesadza obecnie
kwiatki w swoim pokoju. Lubi to robić, więc
nie mam nic naprzeciw. Zresztą on to zawsze
ma szczęście. Od niedawna jest loteria
Grześków, gdzie można wygrać drugiego,
jeśli w środku będzie tak pisało. Każdy z
nas zjadł tyle samo, a tylko on trafił trzy
dodatkowe i to za darmo! Skubany ma farta.
Mówię mu, żeby puścił lotka, ale tylko się
śmieje. Może i jest czasem nerwuskiem, ale
na niego zawsze można liczyć. Chyba
najbardziej z moich trzech dzieci ma
wrażliwe serduszko. Potrafi być złośliwy,
fakt, ale zawsze zauważa, kiedy komuś
dzieje się krzywda i wtedy reaguje pomocą,
czy nawet przejęciem na siebie obowiązków.
Córka to fantastyczny odkurzacz, który nie
przepuści żadnego słodkiego okruszka
ciastka. Na czuja wywącha moje tajemne
miejsca i niby to przypadkiem, niby
niechcący zawsze coś tam zwinie, by po
chwili z brudną buźką stwierdzić, że
niczego nie brała
A najmłodszy? Czarujący podrywacz i
śmieszek. Każdego rozbroi swoim śmiechem i
otwartością uczuć. Raz obraził się na tatę,
bo usiadł na jego miejscu. Mąż zeszedł
zaraz, ale on rozpłakał się na całego.
- Teraz tam gdzie siedziałeś będę miał
ciepło, a nie chciałem tego- łkał. Trudno
było się nie roześmiać. Sama zaskoczona
fantazyjną wypowiedzią zaśmiałam się, ale
potem go przytuliłam i wytłumaczyłam, że to
była zabawna sytuacja. Na co stwierdził, że
mogliśmy zaczekać ze śmianiem, póki sobie
nie poszedł. Staram mu się na bieżąco
tłumaczyć, dlaczego coś się dzieje i nie
ukrywam przed nim niczego. Na wszystko
odpowiadam wprost, bo uważam, że tak jest
dla nich lepiej. Dzięki temu nie boją mi
się pytać o cokolwiek związanego ze światem
i ze swoim ciałem. Nie wyśmiewamy się z ich
problemów, choć niekoniecznie mają dystans
do żartów o własnej osobie. Zwłaszcza
córka, ale i nad tym pracuję. Mamy nawet
takie zabawne sytuacje, które potrafią
rozbroić większość ich problemów, np.
1- Mamo, nie mogę spać.
- Skarbie mi pomaga jak zamknę oczy-
odpowiadam.
2- Ta zupa mi nie smakuje.
- Bo nie otworzyłaś wszystkich kubków
smakowych. Pewnie jeden z nich poszedł na
imprezę. Spokojnie, kiedyś wróci.
3- Mamo w tym domu nie ma zasięgu.
- To zaczesz włosy do góry i poczekaj
chwilę.
4- Nie mogę znaleźć swojej skarpetki.
- To sprawdź pod łóżkiem. Słyszałam jak się
biła z ta czarną, która leży tam od
tygodnia. Kibicuję tej czarnej, bo wiesz,
jest tam przez zasiedzenie.
Niby nic, a jednak jakoś ich nerwy
przechodzą i inaczej potem reagują. Nie
robią już niczego z nerwami, tylko z
uśmiechem.
Gdy kończę pisać jest już 20 luty. Musiałam
przerwać, bo wczoraj miałam sesję. Dwie
godziny utrwały, zanim przeszliśmy do
szóstego punktu. Miałam wrażenie, jakby
moje pośladki rozlały się po całości i
pozostały jedynie kości zwracające na
siebie uwagę bólem. Dwie literatki wody na
rozluźnienie też nie pomogły. Ale się nie
odwodniłam, co było pocieszające
W naszej gminie zmieniło się pięciu
Sołtysów. Dwóch zrezygnowało, a reszta
przegrała dwu i trzema głosami. Prawdziwa
rozpacz. Oczywiście dla niech. Choć gmina
malutka, jednak rodzaje charakterów osób
wybranych są naprawdę różne. Kilku z nich
jest tu po to, bo lubi pomagać ludziom.
Kilku szczyci się swoją wyższością, nosząc
się każdego dnia w garniturach i
przypominając o swoim statucie gminnym. Są
też tacy, którzy dostali się poprzez
wytratę sporej sumy pieniężnej dla ludzi,
którzy po prostu lubią się nawadniać i mają
swoje ulubione trunki. Niekoniecznie
lubiani są tacy, którym mało pozycji i
garniturów. Poprzez statut społeczny
dostali amnezji i nie pamiętają niektórych
mieszkańców. Tym współczuje najbardziej.
Mnie garnitury nie dosięgły, ani nie
choruję, co jest dużym plusem. Nie
zmieniłam się ani deko odkąd się tam
pojawiłam. Nawet zyskałam miano zwykłego
dobrego człowieka, czym się bardzo szczycę
u samej siebie. To miłe, kiedy człowiek nie
zmienia się w oczach mieszkańców
niezależnie od tego, na jakim stanowisku
siedzi. Korona nie robi z nikogo króla, a
gdy doczepię piórka nie stanę się
kaczką.
Najbardziej żal mi jednego Sołtysa, który w
wyborach przegrał wszystko. Nisko
płaszczowa pycha przesłoniła mu oczy i
pozostał zwykłym mieszkańcem. Miał wiele,
bo przez kilka lat był Sołtysem, potem
został Sołtysem i radnym, a potem Sołtysem,
radnym i przewodniczącym rady gminy.
Sweterek zamienił na drogie krawaty i co
sesja to nowe koszule. Zegarki i oznaczenia
przesłoniły mu wzrok. Wypowiedzi stały się
być bardzo dosadne i kwestionujące prace
każdego człowieka w gminie. Potrafił nie
udzielać głosu swojemu wrogowi, choć nie
miał takiego prawa. Procenty zamieniał na
liczby, chcąc poznać dokładnie pensje i
wynagrodzenia pracowników gminy i innych
instancji. Poprawiał każdego, gdy mu było
coś nie w nos i chyba tylko guzika od
spodni nie zauważał, że zaczynało mu
brakować miejsca na siedzibę w gronie
spodni. Źle skończył. Pycha to zły grzech.
Gdy przegrał wybory na radnego, wykupił w
swojej wiosce sklep spożywczy. Na siłę
chciał zaistnieć w swoim małym światku,
jako ktoś godny uwagi i jako wielki
inwestor. Od kilku miesięcy sklep stoi nie
otwarty, bo jego właściciel się załamał.
Jest takie przysłowie, choć może mało
znane: Miałeś pani złotą rybkę, teraz
patrzysz w starą cipkę. Szanujmy się
nawzajem, bo nigdy nie wiadomo, kiedy sami
będziemy potrzebowali pomocy. Mnie samej
nieraz nie starcza do wypłaty, ale jakoś z
tym żyję. Aby mieć coś trzeba było
zaciągnąć kredyty i teraz to one śmieją się
nam w oczy. Nic jednak nie zmieni faktu, że
przestało nam kapać a głowę, a z odzienia
ściany znika nieprzyjaciel pleśń. Wszystko
kosztuje, jednak nie wolno się załamywać.
Wciąż mam marzenia i pragnienia wydania
swojej książki. Może i brak mi talentu, a
błędy tańczą w kółko w rytm tej samej
piosenki. Ortografia stoi mi nad łóżkiem
grożąc palcem, który z każdy błędem wydłuża
się niczym nos Pinokia. Nie jestem idealna,
ale kto jest? Póki co marzę, bo marząc
czuję, że wciąż warto żyć.
Wiecie, wczoraj zawiozłam męża na wizytę
kontrolną do chirurga. W drodze powrotnej
przy samochodzie spotkałam pewną staruszkę,
która sama zaczęła rozmowę tłumacząc się
bólem zęba i zamkniętą przychodnią. Pytała
się w którą stronę jadę, więc sama
zaproponowałam, że kawałek mogę ją
podrzucić. Nadrobiłam może dwa kilometry,
choć jechałam na ostatnim światełku
kontroli paliwa. Zyskałam za to od niej
dobre słowo i radość z jej uśmiechu.
Cieszyłam się jak dziecko, choć przyjaciel
mózg przekonywał, że niebawem trzeba
zatankować samochód. Z miłym uśmiechem
podziękowałam mózgowi za poradę i
pozostawiłam go na tylnim siedzeniu. Po
dojechaniu do domu przebrałam się na sesję
i stwierdziłam, że dzisiejsze odbicie w
lusterku jest dużo lepsze od wczorajszego.
Z tą myślą pojechałam wstawiać się za moimi
ludźmi.
Komentarze (7)
Bardzo dziękuję za miłe komentarze. Chciałabym pisać
ciekawie, choć błędy włóczą się za mną niestety...
Czyta się świetnie i podoba mi się bohaterka prozy,
która dzielnie stawia czoło codziennym wyzwaniom bez
utyskiwania, i użalania się nad sobą.
Z uśmiechem pozdrawiam.
niesamowity kawał, bardzo dobrej prozy, czyta się
świetnie, ku rozwadze, refleksji i uśmiechowi :-)
popraw "kupków" na "kubków" :-)
Bardzo wciągająca opowieść rzeczywiście o trudach
życiowych świetnie się czyta i rozważa.
...i tak leci życie powoli...Miłego dnia
Wciągająca życiowa refleksja.
Pozdrawiam Ewelino:)
Marek
Życie przeciętnej rodziny. Pozdrawiam.