TrującY
Wiało, wiało - i przywiało, przez otwarte okna
krwawe łuny nad pustynią
skały żarem rozognione
w proch i pył skruszone płoną
drga powietrze wyschłą struną
mirrę niesie
chamsin
już nadciąga suchy podmuch
burza kłębi się tumani
oddech wnika w pył i ziemi
osuwanie i spadanie
kadzidła
opary
chamsin
piach zalewa kaskadami
różę pustyni w jego ramionach
w wirze tańcu rozedrganym
oczy usta w skórę wsiąka
płynne złoto
...ognisTY...
ko
cham
sin
Zalepiłam wyboje na szlaku na tyle, ile mogłam, żeby koń nie potykał się tak bardzo o swoje nogi. : )
Komentarze (28)
Miło się pustyniowało :)
Moniko, czyli szłam w dobrym kierunku, ale nie w tę
stronę :-)))))))))
Nie daj się choróbsku!
bardzo ładny wiersz pobudza wyobraźnię :) pozdrawiam
Dziękuję Wam za odwiedziny na tej pustyni : )
Pozdrawiam serdecznie. :)
Re Wando: Jaki koń jest, każdy widzi... :D
Zmotywowana przez Ciebie, wzięłam dodatkowe lekcje
jazdy konnej :)) Ale w cwał jeszcze nie ruszam... :)
Pozdrawiam ciepło! : )
Re Ewuniu: bo celowo zostawiłam to, jedno z - chyba?
- dwóch miejsc z górką rytmiczną... Koń musi ją
przeskoczyć, trudno ;) Zależało mi na
wieloznaczności określenia "róża pustyni" - rozumianej
jako formacja skalna (róża gipsowa), albo jako
sukulent (adenium) o trującym soku... Bo co tu jest
"trujące" - ona, róża, czy też on - samum...? ;))
Pozostawiam to wyobraźni czytających. : ) ps Jedno je
łączy: nie lubią zalewania... ;)) Pozdrawiam
cieplaśnie, Ewo, bo mnie cosik rozbiera... choroba
;)) stąd to wierszydełko... : )
Re Krzemaniu - a gdzież tu grzech, skoro i mirra, i
kadzidło, i złoto...? ;)) Pozdrowienia serdeczne! : )
Romantycznie i gorąco. Pobudzasz wyobraźnię czytelnika
Powiało a ja aż poczułam ten gorący samum na plecach
;)Jestem pod wrażeniem.
Pozdrawiam nie mniej gorąco :)
Bardzo malowniczy, budzący wyobraźnię obraz :)
erotyczne natężenie rośnie
Czuję się winna temu koniu :)
Wiersz bardzo lubię.
czuję narastanie...aż po puentę
dreszcz...
w sensie, że ona nie brała wody, w każdym razie
została w stanie nienaruszonym, taka śliczna, cała z
kwarcowych jakby, płatków.
Zakleiłaś *y* w *pustyni*?
Pytam, bo *róża pustyni* wymaga jednak podlewania,
nieczęstego lecz regularnego;) A tu kaskada piasku,
hmm... no, ale chamsin robi swoje, nawet przez te
około 20.(30?) minut wiania, czy tam dmuchania... tak
słyszałam.
Jak zwykle u Ciebie, puenta z Tyko cham sin - powala
przynajmniej mnie;)
Miłego wieczoru, Moniko:-)
PS U mnie róża jerychońska zdechła, w sensie, że nie
brała ją woda.
Wietrznie i grzesznie. Miłego wieczoru:)