trywialna noc
befamo dziękuję za inspirację
To była taka noc, jaka może być tylko raz w
roku,
księżyc w pełni, gwiazdy na bezchmurnym
niebie
i przesączone magią ciepłe i parne
powietrze.
W taką noc nie można spać, trzeba wyjść na
dwór.
Kiedy wszedłem do lasu miałem dziwne
wrażenie,
że jakaś tajemnicza siła mnie tam wzywa.
Wchodziłem bez lęku coraz bardziej wgłąb
lasu,
szedłem jakby popychany czymś w stronę
rzeki.
Kiedy zbliżyłem się już do niej zobaczyłem
coś,
co może innej nocy bardzo by mnie
zdziwiło,
ale nie dziś, w rzece stała piękna
dziewczyna
ubrana w przezroczystą i delikatną jak
muślin suknię,
a w dłoniach trzymała jakąś butelkę i dwa
kielichy.
Czekałam na Ciebie bo chciałam napić się
wina, chodź,
Niezdejmując ubrania wszedłem do rzeki,
jaka ciepła woda.
Ona rozlała wino do kielichów i powoli
podała mi jeden.
Za co pijemy? spytałem się głupio. Dziś za
naszą miłość.
Powiedziała i wypiła całą zawartość
szklanego pucharu,
ja także wypiłem i pusty kielich wrzuciłem
do rzeki.
Wyszliśmy z rzeki na piaszczysty brzeg,
zdjęliśmy mokre ubrania.
Dziś należę tylko do Ciebie, wyszeptała,
lecz ja się nie ruszyłem.
Co się dzieje? Wiesz Ty jesteś tak młoda, a
ja już taki stary,
tak nie wolno. Nie wolno, dlaczego?
Wybuchnęła śmiechem,
ale skoro tak myślisz to proszę zamknij
oczy i pamiętaj tylko,
nie wolno ci ich otworzyć aż nie pozwolę,
bo jeśli otworzysz
przed czasem to stanie się coś bardzo
strasznego. Odwróciła się.
Ja przymknąłem oczy, ale jak zawsze
wiecznie nie posłuszny,
gdy usłyszałem tajemnicze dźwięki, powoli
rozchyliłem powieki.
Nie wierzyłem temu co widziałem, to było
wprost niemożliwe,
wyglądało to tak jak przyśpieszony film
puszczony od końca,
Na moich oczach zmieniały się pory roku, a
wszystko na odwrót.
Śnieg i deszcz unosiły się w górę, a
opadnięte liście wzlatywały
ku gałęziom drzew, a później malały,
zamieniały się w pąki i znikały
i inne rośliny też jakby wsysane w podłoże
błyskawicznie ginęły.
I takich cykli było aż trzydzieści. Już
możesz otworzyć oczy.
Ja szybko przymknąłem i otworzyłem. Spójrz
w wodę, powiedziała.
Pochyliłem się i w świetle księżyca
zobaczyłem na wodzie swoją twarz,
ale to była twarz młodzieńca sprzed
trzydziestu lat, prawie ją zapomniałem.
A teraz chodź, przeznaczenie czeka, leżała
naga na piasku i czekała.
Co było dalej przemilczę, te chwile zostaną
tylko w naszej pamięci,
powiem tylko tyle, jak dobrze mieć znów
dwadzieścia lat, młodym być.
Ale nawet tej nocy czas się nie zatrzymał i
szybko zbliżał się świt.
Piękna nimfa spojrzała mi w oczy i rzekła,
musisz już wracać, już czas.
I znowu to samo, czas gnał potwornie lecz
już normalnie do przodu,
jak szybko przeminęło trzydzieści lat, jak
bardzo mi było żal.
Coś ty zrobił, nie słuchałeś mnie, miałeś
otwarte oczy, straszne,
zobacz co się narobiło, lata minęły a ty
wciąż masz dwadzieścia lat,
a ja już muszę odejść i nie mogę nic
zrobić, nie wrócisz do swego wieku.
Zrozpaczona rozpłynęła się jak mgła, a ja
stałem osłupiały, już ranek.
Myślałem o tym jak srogo zostałem
ukarany..................młodością.
befamo przepraszam za wykonanie
Komentarze (6)
piekne opowiadanie.... zanurzylam sie w
nim...pozdrawiam cieplo i milego dani zycze
Noce bywają różne , a nimfy pobudzają nasze zmysły
zdecydowanie wolę bardziej wiersze w formie
wiersza;-), nie w formie opowiadania, aczkolwiek to
wykonanie jest udane:)przesyłam uśmiech Jacku:-)
No i pięknie... W sensie, że naprawdę pięknie. To jest
taki pół wiersz, pół opowiadanie. Ale wyszło super!
Ale kto to w nocy do lasu chodzi? :) Żartuję.
Pozdrawiam
no bo to nowy gatunek wiersza, wierszodanie, na
zachodzie to jest teraz trendy
Nie masz za co przepraszać :)
Wyobraźni to Ci nie poskąpiono :)
Pozdrawia Świtezianka