Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Trzeci Maj 1941 roku (odc. 9)

[fragment opowiadania]

Nadeszła najpiękniejsza pora roku, zawsze tak wyczekiwana wiosna. W tym roku 1941 maj rozpoczął się dość mokro, ale już wokół królowały przepiękne odcienie zieleni i zaczęły rozkwitać kwiaty na łąkach, polach i w ogrodach. Jaki to cudowny okres w naturze. Każdy listek, każdy kwiatek i każdy płatek wyglądał jak namalowany przez wspaniałego artystę.
Chodziliśmy z Kaziem i Józkiem od Wasiutów po łąkach, które były pokryte wilgotną zielenią traw, ziół i kwiatów. Kaziu zawsze znalazł jakąś gałązkę wierzbową i robił z niej fujarkę, wycinając otwory i nacięcia za pomocą ostrego nożyka, który nosił ze sobą. Ja i Józek też umieliśmy tak zrobić, więc czasem chodziliśmy we trójkę, skakaliśmy i wygłupialiśmy się, wygrywając przy tym melodie albo tylko po prostu gwiżdżąc.
Rankiem trzeciego maja poszliśmy pod figurkę Matki Bożej na naszym wiązie, aby ją udekorować kwiatami zerwanymi z naszej łąki i pomodlić się w dniu Święta Maryi. Podeszła do nas sąsiadka, pani Bańkowska, i także z nami się pomodliła, a potem powiedziała, że idzie na uroczystość przy domu Lewickich, gdzie też jest kapliczka Matki Bożej i gdzie będzie więcej ludzi ze wsi. Namówiła nas – mnie, Kazia, Józka Wasiutę i naszą mamę, żeby też tam iść. Było dość ciepło, chociaż słońce schowało się za chmury, które w każdej chwili mogły przynieść majowy deszczyk. Mama narzuciła cieplejszą chustę na plecy i poszliśmy wszyscy razem drogą wzdłuż zabudowań naszej wioski. Dołączyli się do nas jeszcze inni sąsiedzi tak, że razem było nas sporo Turczynian. Spotkanie modlitewne miało miejsce nie przy kapliczce Matki Bożej, ale tuż przy domu Lewickich, osłoniętym od drogi dość gęsto rosnącymi bzami, jabłoniami i drzewami orzecha. Wszystko było już w pełni zazielenione, zaczynały pojawiać się pierwsze zawiązki kwiatów.
Teraz, gdy kościoły były zamknięte, a duszpasterze pozabijani albo wywiezieni i zamknięci w więzieniach, aresztach i obozach – wieś spotykała się co jakiś czas w takich miejscach, jak ten dzisiaj przygotowany ołtarz z desek i drewnianych kołków. Pani Lewicka z mężem i dziećmi ustroili ten ołtarzyk gałęziami, kwiatami i kolorowymi dekoracjami. W środku były zawieszone obrazy Matki Boskiej Częstochowskiej i Pana Jezusa.
Ludzie zaśpiewali „Z dawna Polski tyś Królową” i inne pieśni, wspólnie odmówili Litanię Loretańską do Matki Bożej, a następnie na małym podwyższeniu stanął młody mężczyzna ubrany w zwykłą, roboczą kapotę i stare, wymięte spodnie. Nie wiem, co sprawiło, ale poczułam, że skądś znam tę postać. Poznałam bardziej po ruchach i sylwetce, niż po twarzy. Odwrócił się na chwilę i odszedł nieco na bok, a następnie wrócił i stanął wyprostowany, zwrócony twarzą do nas. Wtedy zauważyłam, że zdjął kapotę, zamiast której w tej chwili było widać jego białą, czystą i lśniącą komżę. Na ramionach miał założoną stułę w kolorze czerwonym, która harmonizowała z bielą komży. Jedynie stare, wymięte spodnie i wysłużone buty nie pasowały do całości jego stroju. Pod szyją miał włożoną białą koloratkę wskazującą, że jest księdzem, a cały jego dotychczasowy strój był swego rodzaju przebraniem, niezbędnym do przeżycia w warunkach niemieckiego terroru. Na dodatek, jak się okazało, kamuflażem była także ciemna, obfita broda, zakrywająca część twarzy od policzków w dół. Dopiero gdy się odezwał, od razu przypomniałam sobie zarówno poprzednio znaną mi twarz, jak i ogólny wygląd i sposób poruszania się.
-Drodzy Bracia i Siostry – odezwał się i od razu rozpoznałem w nim księdza Artura z naszych rekolekcji sprzed ponad czterech lat we Włocławku. –Jezus Chrystus jest i będzie z nami. To, co obecnie przeżywa Polska, oraz to, co przeżywają Polacy gdziekolwiek są, czy tutaj na tej prastarej polskiej ziemi, czy też gdzieś za górami, za lasami, za morzami, zawsze widzi i zawsze będzie widział nasz Zbawiciel. Nasz Pan i nasz Odkupiciel. Nie możemy więc tracić nadziei, że również i teraz, w tych latach wielkiej próby i wielkiej tragedii, nastąpi zbawienie naszej umiłowanej Ojczyzny.
-Gdziekolwiek jest polskie i bijące po polsku serce, tam jest kawałek Polski. Módlmy się, aby każdy i każda polska dusza wróciła do swojego kraju, do swojej ojcowizny. Aby nastał na tej umęczonej ziemi pokój Pański, błogosławiony i tak oczekiwany. Aby nasi synowie i córki, siostry i bracia, żony i mężowie, powrócili z tych wszystkich miejsc, gdzie teraz przebywają, często na wygnaniu i często cierpiąc niewyobrażalne katusze. A ci spośród nas, którzy odeszli do Pana na skutek zwykłego porządku dziejów, z powodu choroby lub starości, albo na skutek wojny, nienawiści, zbrodni czy innego nieszczęścia – żeby oni byli przyjęci do wiecznej chwały naszego Ojca w Niebie. A wszystkim, żywym i umarłym, niech towarzyszy opieka naszej Przenajświętszej Pani, świętej Matki Kościoła, Maryi.
A teraz, aby nasza najświętsza ofiara była w pokoju sprawowana i przyjęta przez łaskawego Jezusa Chrystusa i Jego Ojca w Niebie, wyznajmy wszystkie nasze grzechy i poprośmy Boga o ich zmazanie.
Tak przemówił ksiądz Artur na wstępie do tej niezwykłej Mszy świętej, sprawowanej pod chałupą na kujawskiej wsi Turczyno dla pocieszenia wszystkich zgromadzonych wiernych, z których większość wcześniej nie miała w ogóle pojęcia, że tu i teraz właśnie ta Msza będzie odprawiana.
-Confiteor Deo omnipotenti – zaczął mówić ksiądz Artur i za chwilę do tej modlitwy włączyli się ci, którzy umieli po łacinie ją mówić. Ja dużo umiałam, ale przyznam się, że nie wszystko, więc nie byłam jakimś bardzo gorliwą uczestniczką Mszy.
-Kyrie eleison.
-Chryste eleison.
-Kyrie eleison.
-Chryste eleison.
Po tych kolejnych częściach liturgii mszalnej i po przeczytaniu Ewangelii według świętego Jana, wspominającej Maryję stojącą pod Krzyżem jej Syna, rozpoczęło się kazanie księdza Artura.
-Drodzy moi Bracia i Siostry w Chrystusie!
Jest wokół nas wiele cudów, świadczących o łaskawości naszego Ojca w Niebie. Pomimo szalejącej nienawiści, pomimo tego, że szatan zawładnął sercami i umysłami tak wielu ludzi, którzy stali się naszymi wrogami, pomimo tych wszystkich nieszczęść, które spadły na Polskę i na Naród polski, pomimo tego – jesteśmy tutaj i wielbimy Boga. Cudem jest, że jestem z wami, ponieważ udało mi się umknąć przed tymi, którzy chcieli mnie uwięzić i być może pozbawić życia. Nasz pasterz, biskup Michał, nie zdołał tego uniknąć i jak dotąd jego los nie jest nikomu tutaj znany. Miejmy nadzieję, że jeszcze do nas wróci. Nie wszyscy nasi bracia i siostry wrócili z wojny i nie wszyscy wrócą. Dlatego nie dziwi to, że obok i razem z tymi, którzy zginęli i giną dalej od kul i pocisków na polach walki i w miejscach męczeństwa, wśród nich są także kapłani oraz bracia i siostry zakonne. Bo oni byli i zawsze są i zawsze pozostaną z tym ludem, którego powierzył im pod opiekę Chrystus Pan.

Ksiądz mówił, pocieszając i wlewając otuchę w serca i umysły wszystkich, którzy go słuchali. W tym strasznym okresie takie słowa, niespodziewanie usłyszane, były dla nas wielką pociechą.
Pod koniec, przed Komunią świętą, ksiądz podniósł do góry lśniący bochen chleba, pobłogosławił go i odmówił modlitwę. Następnie zaczął go łamać i każdy odłamany kęs ponownie błogosławił i dawał do ust ludziom, którzy kolejno po niego podchodzili, klękając przed tym naszym najprostszym z możliwych ołtarzy.
-Corpus Christi.
-Amen.
Na koniec nastąpiło błogosławieństwo, udzielone wiernym przez uśmiechniętego i niosącego dobrą nowinę ksiedza:
-Benedicat vos Pater et Filius et Spiritus Sanctus.
-Amen.
Po zakończeniu wszyscy kolejno podchodzili do księdza Artura, który witał się kolejno z każdym i każdą z osób zgromadzonych i wymienił choć jedno słowo, choćby zwykłe „Bóg zapłać”.
Podeszłam i ja, i spojrzałam mu w oczy, mówiąc:
-Pamiętam księdza z rekolekcji we Włocławku, jakie były cztery lata temu w klasztorze. Byłam tam i słuchałam księdza po raz pierwszy, jak przemawiał do nas, młodych dziewczyn.
-Ja też cię pamiętam, twoją twarz – uśmiechnął się ksiądz Artur. -To było wtedy tylko jeden jedyny raz, że brałem udział w takich rekolekcjach, bo nasz biskup wtedy chciał, aby ktoś tak młody jak ja przemawiał do was, niewiele od niego – czyli ode mnie – młodszych. W następnych latach już mnie o to nie poproszono, ponieważ zrobiono mnie wikarym na parafii w Aleksandrowie. Tam zaś miałem tyle roboty, że nie dałem rady zajmować się czymś innym.
-Nie zostałam siostrą zakonną, ale tamte rekolekcje były dla mnie czymś wspaniałym, czymś co naładowało mnie, moją duszę napełniło jeszcze większą wiarą i ładunkiem nadziei na całe życie.
-Tylko dwie dziewczyny spośród tych wszystkich wtedy dwudziestu kilku uczestniczek poczuło swoje powołanie i dołączyły do klasztoru Sióstr Franciszkanek. Jedna z nich to moja kuzynka, która mieszkała z rodzicami gdzieś tutaj w Kazaniu.
-Wiem, znam ją. To Haneczka, z którą pojechałam wtedy na te rekolekcje i spałyśmy w jednej sali. Bardzo ją lubię i myślę, że będzie bardzo dobrą siostrą.

Inni jeszcze nasi sąsiedzi chcieli rozmawiać z księdzem, którego pojawienie się w naszej wsi było nie lada niespodzianką. Nikt nie pytał, gdzie mieszka, gdzie się ukrywa i w jaki sposób można mu pomóc. Oczywiste było, że to wszystko działo się w największej tajemnicy, bo jego obecne życie to było ciągłe walczenie o przetrwanie i uniknięcie aresztowania i śmierci. Wszyscy jedynie mu dziękowali za tę wspaniałą lekcję patriotyzmu, a jednocześnie za wlanie nadziei do zgnębionych serc prostych, wiejskich ludzi.
Wracaliśmy do naszego domu z tym wielkim poczuciem nadziei i naładowani tą gorliwą wiarą, pochodzącą od naszego Boga.

Regina stała w oknie, gdy podchodziliśmy do drzwi od strony drogi. Otworzyła drzwi i wyszła do nas na ganek. Zaraz za nią pojawił się tata. Oboje nie mieli dobrych min, coś musiało się stać. Coś niepokojącego lub złego. Jak dotąd nic złego nie przeczuwałam, a jednak...
-Marychna, było tutej Inga łod Lidtygo, łod tygo Nimca na Górzyńcu – zaczął mówić tato. –Alfred, jeji syn, był w łurzyndzie łu komisorza i widzioł liste łosób do wywózki do Nimiec. Powiedziała, że ty tyż jezdeś na ty liście i że przyjodum po ciebie jutro z rana, Maryś. Tak powiedziała i że jeszczy roz tu du nos przyńdzie kole czwarty godziny.
-Boże, tato, co ja mam teraz zrobić? – spytałam przerażona (*).

[(*) Przypis – oryginalny zapis we wspomnieniach mojej Mamy, pod datą 3.V.1941 roku: „Wieczorem przyszła do nas z Górniaka pani H. Oznajmiła, że A., jej syn, widział, że jestem na liście do wywózki do Niemiec. Okropna to była wiadomość. Łzy zakręciły się w oczach.”]

Dodano: 2016-10-09 09:53:50
Ten wiersz przeczytano 786 razy
Oddanych głosów: 4
Rodzaj Nieregularny Klimat Dramatyczny Tematyka Ojczyzna
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (7)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Loka
Dziękuję za czytanie, zainteresowanie i za komentarz.
W przeciwieństwie do poprzedniego opowiadania, które
były w całości gotowe w czasie publikacji kolejnych
odcinków - tym razem moje kolejne odcinki powstają na
bieżąco i są publikowane jeśli uznam, że są dobre.
Serdecznie pozdrawiam.

loka loka

Bardzo ciekawie piszesz.Czekam na cd.Pozdrawiam.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Madame Motylek
Amor
Dziękuję za wizyty, czytanie, , komentarze i ciekawe
spostrzeżenia. Może się uda rzeczywiście napisać coś
większego niż małe opowiadanie. Serdecznie pozdrawiam.


Madame Motylek Madame Motylek

Ciekawie piszesz i mimo, że opowiadanie traktuje o
czasach, które chciałoby się zapomnieć, to
jednak dobrze się czyta.
Nie mówiąc już o walorach poznawczych tzn. życia na
kujawskiej wsi przed i w czasie II wojny.
Pozdrawiam

AMOR1988 AMOR1988

Piszesz bardzo osobiście, masz bardzo dobry materiał
na dobrą, historyczną powieść opartą na faktach.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Anna
"straszne i dramatyczne czasy" - oby już takie nie
powtórzyły się, w naszej Ojczyźnie i nigdzie na
świecie.
Dziękuję za wizytę, komentarz i pozdrawiam.

anna anna

straszne i dramatyczne to były czasy, na szczęście ja
pamiętam je tylko z opowiadań rodziców.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »