trzeźwa i niepocałowana
wróciłam z odwyku
nie słyszę już szemrania
za drzwiami których nie ma
mówię pa mojemu niebyciu
tysiące wścibskich oczu
już mnie nie śledzi
za dotykiem upadają kłódki
już czas życie poczuć
ręce niosą winogrona
jad został na wyspie
poza zasięgiem głosu
ostatni smutek dzisiaj skonał
oczy wyspy nie zobaczą
nie zmącą mojej ciszy
podniosłam kotwicę
dla losu nie jestem błahą
z mojej szafy wyrzucę
zdarte już łachmany
czas skończyć ze słotą
pora chwytać szczęście kruche
nowy porywu promień
odrywa mnie od dna
znów smakuje mi chleb
przeszłość dzisiaj spłonie
Komentarze (8)
bardzo interesująco zamykasz rozdział książki o życiu,
rozdział gorzki i dramatyczny, czas zacząć pisać nowy
:-)
Świetne i życiowe czasami człowiek aż za dużo też
czegoś ma a innym razem mega niedostatek i wiem jak to
jest z tym mega niedostatkiem znam ten ból.
Życzę dużo siły.
Dobrego dnia :)
Bardzo zlozona refleksja...
Życiowy pełen refleksji wiersz.
Widzę w nim nowe życie, które od starego oddziela się
grubą kreską.
Pozdrawiam.
Marek
i trzymaj się stary a kumpli unikaj
wiarę lej w w siebie z herbatą z czajnika czytaj rób
coś i dla kogoś
a Pan nagrodą obdzieli
Bardzo dociera Twoj wiersz.
Z duzym upodobaniem :)
Zatem odciąć się od przeszłości i żyć spokojnie.
Dobrej nocki.