Trzy kasztany
Trzy kasztany leżące na stole
zaśpiewały mi piosenkę:
Pierwszy,
o młodych listkach
i kwiatach lękających się chłodu,
o czarnych długopisach
w kieszeniach maturzystów
i oczach matek zatroskanych
o swoje dorastające córki.
Drugi
zanucił o upalnych wieczorach
i smaku oranżady z małego sklepiku,
o burzy powalającej dęby
i porankach pełnych świergotu ptaków,
o trawie wygniecionej przez kochanków
w cieniu drzewa.
Trzeci
wyśpiewał szelest liści
żegnających ostatnie promienie słońca,
milczenie więdnącej zieleni,
zastygającą w kałużach i żyłach krew,
wzniesione konary
jak ręce nabrzmiałe skargą
i zapowiedź przymrozków
na rozgwieżdżonym niebie.
Trzy kasztany
zmarszczyły noski
i trochę straciły z połysku
ale obiecały
zostać ze mną przez zimę.
Komentarze (3)
jesteś szczęściarzem, ja mam kilka, ale on
milczą...może moje to jakaś inna odmiana...podoba mi
się twój wiersz...pzdrawiam
Jesteś szczęściarzem , masz trzy kasztany co potrafią
opowiadać :) Podobał mi się wiersz bardzo :)
kasztan- jest talizmanem nastającej jesieni... ładnie
te kasztanki Ci zaśpiewały...i wiele wspomnień
wywołały...Pozdrawiam:)