tu jest najlepiej
(ech! - kiedy to było. - jeszcze się chciało nalesników... - i pisaniny... - takiej tam - choćby za... (- przy kieliszeczku) - Courvoisier)
Tu jest najlepiej
i najbliżej!
Tu moc muzyki.
W weekendy – d. j.
Tu naleśniki...
- Łakome... - w smakach
poddają - zawsze!..
tylko w Leżakach
Więc drogi Misiu!
nie zacznij płakać,
tylko – powtarzam:
zalej robaka.
Właśnie w Leżakach,
gdzie masz najbliżej
zalej robaka,
który Cię gryzie!
…...
Z tym esemesem... (– sprawdź czas,
warunki)
w Leżakach – rabat – na mocne trunki.
(- Courvoisier!.. - czy kiedyś wrócisz? - ech!!!)
Komentarze (23)
Marto!-ja jestem 60 + duży plus. Ty jesteś 18 (też +)-
ale mi to nie przeszkadza.:))) -Jak nam się skonczy
autokwarantanna - może zjemy razem jakieś nalesniki. W
najgorszym razie - po japonsku:))): kazde u siebie -
przy laptopach.
Bądźmy dobrej myśli. - Serdecznie:)
Czeeść Wiktor:) Apetyt na naleśniki nie mija, są różne
mega smaki - na słono, słodko... Z dzieciństwa znałam
tylko z serem, a później się okazało, że mogą być z
ryżem, a nawet warzywami - dla mnie osobiście masakra.
Nie lubię warzyw :) Jestem za tymi z bitą śmietaną i
czekoladą z bananami, jagodami ewentualnie...które
kojarzą mi się z Zakopanem albo morzem. Ale nieważne:)
A robaka można zawsze zalać, czy przy naleśnikach, czy
nie:)
Wiktorze, ja krótko do Twojego komentarza :-) Absynt,
zaiste, magiczny to trunek :-) :-) Kręte były jego
ścieżki, zakazywano jego produkcji i
"rozpowszechniania" w wielu krajach. Zakazy te
niektórzy znieśli, jak choćby Szwajcaria, ojczyzna
absyntu :-) Dzisiaj najbliżej legalnie - w Czechach,
hehe :-) Pozdrawiam serdecznie, miłej soboty :-) :-)
Tak Januszu! - ten problem dotyka wielu z nas. - W
wierszu ta kwestia nie istnieje, ale problemu, ktorry
jest (dla wielu - jeszcze jedynie "z tyłu głowy")
zbywac żartem nie wolno. W przedmiocie wiersza -
dzisiaj - już tak beztosko nie mógłbym się odnaleźć.
Pozdrawiam serdecznie:)
"Powtarzam: zalej robaka". Trzeba uważać, bo można się
stoczyć i nie trafić na Leżaki. Pozdrawiam.
Bartku! - uroków Absyntu nie podrobi się innym
alkocholem. Dlatego - nie wiem jak dziś... - ale w PRL
był owocem urzędowo zakazanym. - Inni - jakoś mogli.
Może to kwestia miary - a moze wyznania:))) -
Muzułmanom - wśród muzułmanów -:))) zabrania się
znacznie wiecej.
Świetny, przeczytałam z przyjemnością :)
Widzę że tak też potrafisz fiu fiu:))
Przeczytałam z uśmiechem :)
Tylko robaka nie mam czym zalać ;)
Wesoło u Ciebie, Wiktorze! :-) :-)
I to są wspomnienia! Niby nic, a jedna tak wiele! I z
takich może powstać - super wiersz :-) Bo czasem
zapisujemy pamiętniki takimi właśnie, z pozoru nic
nieznaczącymi, chwilami... A one są najpiękniejsze :-)
Pozdrawiam, Wiktorze, z wielkim podobaniem :-)
PS Nie jestem amatorem koniaków... Kiedyś w Pradze
miałem do wyboru Courvoisier (pewnie jakiś z wyższej
półki) i Absynt... wybrałem Absynt, bo chciałem się
przez chwilę poczuć jak Salvador Dali, haha, no i się
poczułem, długo i boleśnie...)
Courvoisier - tak... kiedyś byłem smakoszem.
Rozróżniałem po bukiecie smaku gatunki. - Dopóki nie
zacząłem bywać z nudów- po lokalach - sciślej -
knajpach. - Bo tam dowolnośc podmianki stosowana byla
w szerokiej gamie z jedną tylko żelazną reguła: orżnąc
frajera. - to trudno wykazać.
Na dzisiaj - pozostaje mi zwykłe piwo, ktore
zastosowanie powinienem ograniczyć do modelowania
wlosów:)))
Fajoski :-) a Curvoisier bije wszystko :-)))))
pozdrawiam
Pozwolę sobie za Marylą.
Pozdrawiam
Tego robaka lepiej zagryźć niż zalewać,
np. językiem, lepiej siedzieć w domu i mieć spokój.
Pozdrawiam serdecznie
;)
Ech...
Milego , Wiktorze :)