Tu unosi się woń śmierci...
+ + +
Spoglądam na ciebie gdy zadajesz
cierpienie
Nikt się nie dowie.Nikt się nie
domyśla.Nikt nic nie wie...
Nienawidzę ciebie.Chociaż bardzo
potrzebuję
Nienawidzę siebie.Sama wciąż się
okłamuję
Mam dość patrzenia na to.Słuchania że jest
dobrze
Zawsze tak było.Wiedziałam że znów tak
skończę
Proszę nie mów mi: będzie lepiej.Bo nie
wierzę w to
Widziąc twoją twarz kojarzę z nią tylko
zło
Mówisz przestań. Mój umysł mówił zabij
go!!!
Stojąc nad nim gdy umierał cieszyłam się
jak dziecko...
Mówię przestań. Twój umysł mówi dobij
ją!!!
Leżałam pod nim gdy uderzał.Dławiłam się
swą krwią
Nie mów mi że drwią ... Ten świat mi
zbrzydł
Cichy, delikatny szept już dawno przerodził
się w krzyk
Osądzasz mnie za słowa? Idź i stań po ich
stronie
Ten szereg to moi wrogowie których się nie
boję
Weźcie swoje bronie. Pistolety i noże
Macie pozwolenie moje.Otwórzcie do mnie
ogień...
Ja się nie obronię ... Bo wiem że jestem
zła
Zakopujesz mnie półżywą.W oczy sypiesz
piach
Nie wiem co to strach..Ten twój czyn nie
jest końcem
Odetchnełeś z ulgą lecz to dopiero
początek...
Widziałam dziś.Widziałam wczoraj.Wciąż
obserwuję
Widze jak bawidz się z córką.Jak żonę swą
całujesz
Lecz dziś nadszedł dzień...Nie chciałam
dłużej czekać
Zacisnęłam ręce na twej szyi. Przestałeś
oddychać
Z córką było podobnie.Z nią było
najprościej
Żonka sprawiała problem...Darła swą
mordę...
Lecz teraz to skończone... Usunęłam to z
pamięci
Me miejsce ulubione tam gdzie unosi się woń
śmierci
Teraz odejdę.Żegnam świat swym pokłonem
To co rozpoczęłam zostało zakończone...
+ + +
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.