Twarze grzęznące w asfalcie ciszy
Nocą gdy sufit opada na Twe powieki
Zalepiając je dobrym snem
Sączę z niego bezbarwne kleksy
Gdy anioły płakały rzęsistym deszczem
Niebo nakryło się grafitem chmur
Wyszywając na nim Twe imię
Z wrażliwości mych niteczek białych
Światła latarni odbijały się na ścianach
Kreśliły swoje obrazy
Jak wtedy gdy koce pachniały śniegiem
Pod skrzydłami naszych powiek
Akwedukt pulsujących słó w
Rozjaśnią skamieniałe twarze
Grzęznące w asfalcie ciszy
Gdzie wieczne drzewa zapamiętają
Nasze nietrwałe imiona
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.