i ty masz Boga swojego
Nie zdejmę ci ze stóp sandałów ucieczki,
bo palce umorusane w niestrawionych
potyczkach
słownych masz.
Nie przykryję czerwonym atłasem
zwycięstwa
pleców pooranych bliznami czasu
i skarg nie wsłuchanych.
Nie przebiję ci boku włócznią
z twardego paznokcia by udowodnić
banał i patos w okół szerzony.
(Jak prawda absolutna, teorie spiskowe,
wiara w jednego Boga i wiele innych
rzeczy
mniejważnych z ważniejszych.)
Na głowę nie włożę korony z marzeń
splecionej pustym łańcychem słów,
gdzie miejsca zbyt dużo na pustkę nas
dwojga.
Nie ukrzyżuję za winy, za grzechy,
słowotok
w manii wypowiedziany i milczenie w
depresji
obecne.
Nic z tobą nie zrobie. Zostawię jak jesteś,
wierzyć będę we własnego boga hipokryzji
i krzywdy świata codziennego.
Komentarze (2)
Jak oszlifujesz słowo to i przesłanie będzie
trafniejsze dla Twojej wiary . W sumie podoba się .
Pozdrawiam
Trochę przegadany , ale coś w nim jest :)