Ty...JedYna...
Odnalazłem Ciebie po latach... Jedną na
milion... Odnalazłem Cię w tłumie...
Być może różnisz się od wielu ludzi... Być
może niektórzy nie zaakceptują Twojego
myślenia...
Jesteś marzycielką lecz... tak bardzo
chcesz żeby te marzenia stały się
rzeczywistością...
Pragniesz się znaleźć na bezludnej wyspie i
być szczęśliwa... Lecz...
ja się boję zostawić tutaj wszystko...
rodzinę, przyjaciół...
Jak pogodzić tak sprzeczne dwie sprawy???
Chcesz uciec, ruszyć w nieznane... tylko...
ja nie wiem czy dam radę...
Każda rozmowa z Tobą napełnia mnie energią
lecz potem następuje chwila
zastanowienia...
czy aby dobrze zrobię... To już nie chodzi
o to co ludzie powiedzą...
sprawiłaś że pojołem iż muszę robić to co
sprawia mi przyjemność, nie patrzeć się na
innych,
to moje życie... Proszę Cię jednak o
cierpliwość...
Nadejdzie chwila kiedy zostawimy to co dla
Nas złe i pójdziemy przed siebie...
złączeni dłońmi i miłością... Bo tylko
miłość tak naprawdę się liczy...
...dLa kOgOś wYjątkOwegO...dLa CiebiE skarbiE...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.