O tym jak Ewa pierwsza zeszła z...
Sprzed lustra
Irek odszedł zdegustowany.
- Po co mi to,
prawie jak u Roksany.
Prawie, bo wyglądają jak one
tyle, że uwstecznione.
Wiem po co jej to,
ale mnie...
gdy nigdy nie byłem kobietą?
Resztki po prochu też nie,
przecież nie mogłem
nosić się z dzieckiem,
bo ani zajść, ani z kim i gdzie,
gdy Ewa była po mnie,
żeby chłopy robili za mamki
też nie ma w Piśmie wzmianki.
Wniosek wypływa jeden,
czy się komu podoba czy nie,
że nie Ewa z nas,
a my z Ewy i dzięki Ewie.
Komentarze (10)
Zachodzę w głowę, skąd się wzięli nasi przodkowie?
Cieszę się, że dzięki moim rodzicom pojawiłam się na
świecie :)
Pozdrawiam serdecznie.
Znając Adama to mogło być tak:
"Do wyboru dał jej Adam:-
Albo… dasz mi, albo spadam!
(Autor: Leszek Wierzchowski)
;)
O Ewie można bez końca. Nigdy nie poznamy prawdy.
Dzięki temu, poeci mają wdzięczny temat. Na przykład
ty (o sobie nie wspomnę).Fajny wiersz.
Witaj echinacea:). Myślę opatentować dowód.
Ciekawe rozważania i wniosek:) Pozdrawiam.
Jesteśmy sobie potrzebni. Bez współpracy nie było by
nas na świecie...hahaha. Udanego i miłego dnia :)
Yes,yes,yes-Ewy górą i tak zostanie,puenta
potwierdzająca...pozdrawiam serdecznie.
Dostrzegam skutki wychowawcze wikarego.
Przyznaj, znasz takiego,
który ustawiałby się na końcu łańcucha pokarmowego?
Co było pierwsze: jajko, czy kura - odwieczna
informacyjna dziura :)
No i nareszcie mądrze gadasz :-) Pozostańmy przy tym
co my mamy dla was wy dla nas. A kto pierwszy zszedł?
Pamiętaj ostatni będą zawsze pierwszymi;-) Podobaskę
Ci zostawię dziś bardzo urodziwą :-))))