Tytuł za długi i się nie mieści ;-)
Pełny tytuł brzmi: "dlaczego stawiam tak trudne pytania – nie oczekując odpowiedzi na nie ?"
ja piszę znowu o jakiejś miłości
o roztargnieniu, szacunku, godności
o rzeczach normalnych, tak bliskich
zwyczajnych –
o przyjacielach zwykłych, lojalnych
o tym, że życie ma swoje prawa
o tym, że miłość każde drzwi otworzy
o śmierci, która nadejść musi
o deszczu na dworze i ciszy po burzy
normalnie – piszę to co czuję
co myślę, że sens jakiś swój ma
piszę czasem od niechcenia –
ot, taką bzdurę, że każdy coś z życia ma
zwyczajnie słowa wpadają do głowy
i tak normalnie tworzą własne zdania
ja nie wiem, czy pisanymi słowy
opowiadam o sobie ?
cóż z tego, że ja ciągle piszę –
że w snach widzę Jej oczy, twarz i włosy
ładne
cóż z tego, gdy to tylko zjawa –
przelotna, jak liście jesienią na trawie
... ja ciągle się waham, ciągle łamię
się
nie wiem do końca, czy dobrze czy źle
robię wciąż –
cóż z tego, że słowa moje szybują jak
liść
niesione wiatrem mowy mojej, myśli
czy ktoś z czytających choć raz zastanowi
się nad tym
czy ktoś to raz przemyśli ?
... a potem tylko czekanie na dzień
przejście przez noc, bezpiecznie, bez
łzy
a potem znów rzeka łez wylewa się
–
bezsilność ... to najgorsza rzecz ...
i znów kolejny dzień mija bezpowrotnie
i znowu ja mijam, i tak lat dwadzieścia
nic ... nic nie mam, a jednak mijam
bezpowrotnie, czasem boleśnie
i znów pytania, czasem trudne wielce
dlaczego los kieruje mnie – tam gdzie
nie chcę ?
dlaczego nie mogę powiedzieć, że
ja kocham ... a jednak czy kochać umiem
?
nie wiem ... cały czas błąkam się po
zakamarkach cieni
wzruszony czasem, czasem oziębły jak
kamień, jak skała
... a potem zima, wiosna, lato, jesień
i znów kolejny rok mija bezpowrotnie
ja myślę, że zdążę, nie zmoknę
uciekam ciągle przed deszczem historii
a jednak pierwsze krople spadły –
jednak zatarły pierwsze moje lata ...
... znów bezpowrotnie minie lat mych
kilka
znów zostanie chwila, może chwilka
na rachunek sumienia, na grzechy mej
duszy
nie oczekuję cudu ... nikt się nie
wzruszy
a potem powiem sobie, że nie warto było
wciąż się przejmować innymi – nie
sobą
a potem wiatr wedrze się do głowy
i porządek zrobi z myślami moimi
jak jesienny listopad, deszczem mnie
owinie
i mokry powrócę z dalekiej podróży
niechybnie – dusza moja milczy
serce się nie wzrusza –
i tak codziennie do rana do rana
codziennie to samo uczucie niesmaku
brak zaufania –
może to tylko sen mój wiekopomny
jak głos matczyny woła moją duszę
może to już koniec – bezpowrotnej
drogi
nie wiem ... przecież wiedzieć nie muszę
...
i tak już godzin minęły tysiące
i chwil minęły chyba także wieki
a ja – wierszokleta, klepię słowa w
papier
myśląc – jakie piszę bzdety
dzień się kończy powoli –
mnie smutek nie opuszcza
męczę się sam w niewoli
własnego sumienia
a dusza moja wciąż rysę ma
i serce jakieś puste ostatnio
bez uczuć, bez krwi, bez prawd
oszukiwane codziennie, co noc
ulice pełne, lecz mnie tam nie ma
i jakbym umarł – nikt mnie nie
poznaje
głębiąc się w istocie cienia
cały czas w cieniu zostaję
nim jorgnę się* o co chodzi tutaj
mnie już nie będzie, może tylko pamięć
a przecież to proste jest - prawda???
takie ... pamiętanie ...
bezbolesne, ciche, niczym wiatr jesienny
nic, a jednak w pamięci zostaje
„Żółty jesienny liść „...
i czas nie patrzy, ciągnie wciąż przed
siebie
minione lata wciąga w otchłań nieba
bezpowrotnie –
z nadzieją –
na koniec życia czeka ...
... lecz gdyby można coś zmienić
gdybym szansę tę miał
to cóż bym zmienił w mym życiu ?
czy miało to by ten czar ?
bo, gdyby wiedzieć o wszystkim
i życia już swego znać cel
to czymże byłoby życie ?
bezimienne ?
... a później, być może w wspomnieniach
o ile takie bym miał –
cóż bym powiedział innym,
gdybym ich życie znał ?
... i co napisać bym mógł –
tak naprawdę – od siebie ?
słowa te szczere tu
zostawiam Tobie ...
kimkolwiek jesteś ...
* - jorgnąć się –zrozumieć 2001/12/17-21
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.