Ubezpieczenie następstw
Nigdy nie jest koniec... nigdy nie konczy się w nas miłość, zmienia się tylko materialnie...
Mamiłam siebie kreacją sytych myśli dnia
jutrzejszego.
Jutro nie nadeszło, pozostało tylko
wczoraj,
Mroczną pokrywa mnie poświatą,
Ach zabić, zgnieść pluskwę to za mało, zbyt
mało boleśnie.
Zadusić, powiesić, spalić, zniszczyć myśli
i żal
To stracony czas, chwile żałobne i po co, i
na co mi one?
Nie bronię sumienia mojego, umarło więc
zasmucone,
Niepotrzebne mi oddechy wspomnień, zamykam
kronikę.
Zapomnienie pozostawia rysę zbolałą.
Dał by Bóg znaleźć miłosną zapałkę
żarliwego płomienia.
Znalazłam, czy przetrwa?
Czy znaleźne obejmie ubezpieczenie od
przykrych następstw?
Czy z rana, po rocznym czekaniu, spoglądać
kochaniem
Na źrenicę mą czarną będzie umiało?
Czekam, czasu milczenie wskaże kolejną
drogę?
Komentarze (2)
Żabnetta bardzo taktowna..ja mniej :).."Niepotrzebne"
razem.."bronię" z ogonkiem..puste pola jak
poprzedniczka radzi - zlikwidować..Ale całokształt -
całkiem :)..przeczytałem z uwagą.. M.
Przeczytałam Twój opis i jestem zdumiona. Piszesz o
sobie - romantyczna... Twój wiersz jest bardzo
drapieżny, chwilami agresywny, byłam przekonana, że
mam do czynienia z osobą młodą, zbuntowaną;)
Niepotrzebne puste wiersze po każdym wersie. Popełniły
Ci się dwa drobne błędy;), chciałam o tym na maila,
ale nie podałaś. Pozdrawiam