uciszanie
Mrok zagęścił swoje ciało pod zimową skórą,
otaczając tym dokładnie zamku rysy
podstarzałe.
Król przyćmiony wyszedł skinąć głową
murom,
dzięki nim to nosi w piersi swojej
chwałę.
Aura przed gościem pręży swą surowość
chciwie,
wrzeszczy i tupie pominięta przy zasługach
chwały.
Król ożywszy cisze prując woła córkę swą
Oliwię,
Kocham Cię nadziejo moja – mówi w
poruszeniu cały.
Patrzą na to z dołu wilki wygłodniałe
bestie,
para z nozdrzy śmiało bucha jakby chciała
krzyczeć.
Król w niewiedzy śmiało kończy wobec córki
kwestie,
Pomóż mi dziecko - zaczął obolałym głosem
syczeć.
Cudem tknięta piękna królewska chluba
Oliwia,
słysząc już wilki z ojcem wbiegła do
zamczyska.
Nagła wylewność króla wielce duszę jej
zadziwia,
jeszcze dygocąc na myśl kłów wilczego
pyska.
Dlaczego płaczesz mój potężny władco? -
pyta troskliwie,
siada przy nim – jak i ja tak pomoc
moja jest Twoja.
Nie byłem dobry przez lata i nie żyłem
świętobliwie,
już zwierzęta wiedzą słabnie w sile ta
królewska zbroja.
Tak skończywszy warg cierpienia usnął król
zmęczeniem,
owinięta w cierń złowrogich zdarzeń Oliwia
leży obok króla.
W tej postaci śpiących sen ogarnął obie
dusze cieniem,
porwał je wiatr i w przeszłość dni
burzliwie nocą hula.
Ocknęły się nagle dłonie ściskając
ściskając kurczliwie,
pierwszy w odwadze władca podniósł wzrok
zbłąkany.
Lata przepadłe przez czas pocięte dzisiaj
Wam ożywię,
wrzasnęło sumienie - gdzie goryczy kwas
rozlany!
Rządziłeś łapczywie sprawiając wielkie
ludziom zawody,
tak ciągnie sumienie oczom królewskim snem
ujętych.
Gniewem i pychom burząc mądrości pomosty
zgody,
by wreszcie odrzucać karcące z zaświatów
głosy świętych.
Król w potędze swej nie małej zasłuchany
jest bez końca,
w bańce wspomnień milcząc puszczonej przez
sumienie.
Widzi jak rozkazów lata nigdy nie poznały
słońca,
zgubnej żądzy ulec wolał niż wartości
prawych czczenie.
Zdziwieniem króla córka jego przy sumieniu
staje,
władzę należy szanować troskliwie głaszcząc
jej sztylety.
Przemówiła tak Oliwia ale na tym nie
przestaje,
Powiem Ci ojcze, gdzie słuszność rządzenia
etykiety.
Dzierżyłeś rozkazów moc najdalszą po życie
nawet hardo,
a potęga Twoja zabierać mogła bezbronne
codzienne tchnienia.
Władza zabijać może lecz Władcy tą
możnością gardzą,
Królewska władza pokory żąda wielce ale
więcej przebaczenia!
Wszyscy jesteśmy królami w naszych codziennych królestwach rządząc bez opamiętania. Krzyczeć chcemy i świecić. Co dziś? Co dalej?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.