uczennica
Nie proś mnie
bym gotowała,
nie namawiaj,
bym upiekła.
Chcę mieć spokój,
mówiąc szczerze:
marna ze mnie
kuchareczka...
Wciąż mówiłeś,
że dziewczyna
musi mieć
kucharski talent,
bo bez tego
każdy związek
będzie szybko
niewypałem...
Tak do serca
sobie wzięłam
twoje groźby,
pouczania,
następnego dnia
pobiegłam
wprost
do szkoły
gotowania...
Na początku
ciężko było.
Te zapachy,
ten aromat...!
Wciąż pytałam,
gdzie tu miejsce
dla takiego
głodomora...
Zrozumiałam
to i owo,
wbiłam do głowy
tę wiedzę,
by od dziś
zacząć czarować
twoje podniebienie,
serce...
Wypiekałam
i smażyłam
rano, w południe,
wieczorem.
Chętnie
się oferowałeś:
" Będę twym
degustatorem...! "
Tak zaczęłam
cię dokarmiać,
podniebienie
twoje pieścić
że... aż wstyd
się będzie przyznać,
w drzwiach
nie mogłeś
się pomieścić...
Co ja teraz
biedna pocznę...?
Komu gotować
obiady...?
Może pora
zmienić fach,
bo dietetyk
ze mnie żadny...
Muszę jakoś
cię rozruszać:
narty, łyżwy,
taniec, bieg,
jakoś czas
zorganizować,
żebyś w końcu
przestał jeść...!
Tak więc Skarbie
się zastanów,
nim mnie
skarcisz,
nim coś
powiesz,
bo przez chwilę
zapomnienia
znów ucierpi
twoje zdrowie...
;)
Komentarze (3)
Wiersz ciekawy, z humorkiem i puentą. Rymy sprawiają
że jest lekki i płynny w odbiorze. Dobry wiersz.
Szczerze mówiąc - aż zgłodniałam, gdy Twój wierszyk
dziś przeczytałam ... Biegnę wnet do lodóweczki po
pachnące paróweczki ;)
Świetnie i z humorem :)
Ale fajna groteska ;) To pierwszy Twój wiersz jaki
przeczytałem, ale jeszcze zajrzę