Ulewa (czytać szybciej jest...
Dla niecierpliwych: A wiecie, że czytać jest szybciej?
Zawinął wirem sparciałe powietrze
Duch niepokoju co broi we wietrze
Wcisnął pył w oczy ludzkie przesuszone
Podlał nim z drwiną trawniki zżółcone
Wkręcił w gałęzie szelesty nadzieją
Że przyjdą deszcze, rośliny podleją
Deszczu czekano. Upał od tygodni
Wszystko wysuszył i całkiem odwodnił
Kurz się panoszył dokoła obficie
Jakby w pył żarem zmieniało się życie
A przemęczeni nie wierzyli w zmiany
Te przeciez przyjdą przez wszystkich
czekane
Wiatr zacichł nagle jakby zadziwiony
Tym że prócz niego inny duch szalony
Przytłumił światło pokrętłem ciemności
A jeszcze inny z chmur zasieki mości
Aż wstrzymał oddech by się przyjrzeć
temu
Przed dalszą psotą co jak gdzie i czemu
A w ciszy która tak nagle zapadła
Gdy coraz ciemniej pierwsza kropla
spadła
Na listku babki sobie przycupnęła
Z połowy liścia w siebie kurz wchłonęła.
Sekund trzy było aby to przemyśleć
Gdy inne krople już ślą kurzom czyściec
W zetlałe pyły deszcz jak z łzawych oczu
Nadmiarem kapiąc liść wpółzeschły moczył
Pojedyńczymi trafiał pacnięciami
Jak zalęknione szpaki odchodami
Ptaczą pojazdy stojące pod drzewem.
Ptak ślad zostawia nie tylko swym
śpiewem
Gdy spadły obok łzy bliźniacze blisko
Do łodyg zeschłych zjeżdzając po
listkach
Kolejne goniąc je jakby z porządku
Perłami ciekły na dół do korzonków
Szybko przybywa grubych kropli z nieba
Padają wszędzie. Nawet gdzie nie trzeba
Wodne szelesty słychać w liściach w
trawie
Aż suchej ziemi ulgę widać prawie
A deszczyk z płaczu rzekłbyś wręcz
wyrastał
Pewności nabrał zmężniał jest i basta!
Nawet się zmienił: zdrobniał, ale
zgęstniał
Dając dowody w podlewaniu męstwa.
Wiatr który dotąd siedział przyczajony
Zerwał się pomóc aby wpółzmoczony
Przechodzień kryjąc gdzieś się pod
daszkami
Wilgoc dostawał z wszystkich stron
czasami.
Drzew liście będąc dotąt parasolem
Trząśnięte wiatrem moczyły tych w dole
Tak dwa te duszki wiatru i ulewy
Wiodły judzeniem świszczenia zaśpiewy
Piszczałek werbli skrzypiec westchnień
prawie
Do woli napić dawając się trawie,
Gdy trzeci z chmury, w cienkobrzmiące
tony
Grzmotu bas podpiął plotąc swe androny
Puszczając oko światłem błyskawicy
Wraz go kwitując grzmotną nawałnicą
Ozon oddechom a roślinom azot
Wraz z deszczem wmywał aby odejść z
twarzą
Dopiero kiedy przestało się błyskać
Grzmoty ucichły gdy już wszystko śliskie
Deszcz jakby cofnął próbował odpuścić
Wrócił silniejszy. Otworzył przepusty
A woda poszła z chmurnych wanien wałem
Całkiem swobodnie na wolność spadała
Ale skąd tyle wielkich wanien w górze
I ile wody może być tam, w chmurze?
Kiedy myślano że teraz pomału
Deszcz spuści z tonu (z braku materiału)
Gdy ten swój cały zapas udowodnił
Podwoił ilość jakby chciał nawodnić
Przestrzeni więcej, więcej świata
zmoczyć
Wszystkim z naddatkiem aby każdy poczuł
Wiatr zdusił całkiem. To co przez
tygodnie
Tu padać mogło pustynie nawodnić
Teraz leciało ulewą bez końca
Deszcz deszcz deszcz woda; czy nie ma juz
słońca
Pod wodą zgasło? Szarość z wody cieniem
Watą ponurą niesie zatracenie
A deszcz się przypiął albo i przytroczył
Sączył sie w uszy zalewając oczy
Aż pomyśleli chroniący się wiatą
Wilgocią mokrzy że to koniec świata
Bo deszczu więcej i więcej wciąż było
Moczył wciąż zmywał co się już umyło
Kałużą stawy ulicą strumienie
...Deszcz nagle ustał i słońca promienie
Zza chmur strzeliły. Deszcz znów ciepło
rosił
Na pożegnanie pod siebie poprosił
Wyszli schłostani wiatru zamieceniem
Spod wiat na ciepłe deszczyku
wspomnienie
Coraz drobniejsze rzadsze krople lecą
Śpiewaniem w kratki wody schodzą świecą
Kwiaty schylone przecież się prostują
Może chciałyby dorównać dziś tujom
I wtedy.Strzeliło razem z błyskiem
grzmotem
Stawiając wszystkie przestrachy z
powrotem
Trwało chwil kilka zanim słupy soli
Stojąć w kształt ludzi wróciły powoli
Do ludzkich myśli. A przyroda cała
zaczęła dźwięczeć dotąd oniemiała
A z ciszy owej powraca pogoda
Z niej ziemia niebu tęczą rękę poda.
Ten grom co walnął każdy strachem
przeżył
Wysoki kasztan po pniu śliskim zmierzył
Dymiącą bruzdą sto lęków obudził
Szczęściem deszcz ciepły wyprosił już
ludzi
Spod drzew gałęzi wiat rantów okapów
I tylko skończyło się aby na strachu
Spływanie wody słychać jeszcze wokół
Radości ptasie i owadzie toki
Pewnie król umarł i obrano króla
Choć mokre jeszcze pióra czy koszula
To już po deszczu. Jest tak pięknie
wokół
Jakby zło świata poszło sobie bokiem
(D) Przepraszam wszystkich, ale mam wpisane "dotąd" przez czwartą literę alfabetu na początku i na końcu wyrazu.
Komentarze (20)
Głos się należy - przynajmniej za długość :):P a tak
poważnie: chylę czoło przed doborem słów, metafor,
troszkę widoczną i niezłą puentą, cierpliwością do
pisania tak długich tekstów... Ale że bardziej mi (i
mam nadzieję, że też Tobie) zależy na szczerości, niż
na obłudnych komplementach, to też wymienię zgrzyty. A
te wszystkie zgrzyty, to można zamknąc w jednym dużym
w sumie - niedopracowanie. Naprawdę, mógł byś
posiedziec nad tym dłużej i doszlifować. A że umiesz,
to ja nie wątpię. poprawić by trza w paru miejscach
rytm, w paru rymy... wiersz w obecnej formie bardziej
przypomina szkic. Nie przeczę, że jest to szkic, który
już robi wrażenie - rozmachem, leksyką, przeróżnymi
świetnie zastosowanymi środkami stylistycznymi. Mam
nadzieję, że wiersz bedzie jeszcze sukcesywnie
przeredagowywany, bo naprawdę szkoda by było porzucić
tak dobry szkic. Ja wiem, zdaje sobie sprawę, ze tekst
jest długi a czau nie zawsze pod dostatkiem, ale
zaręczam, ze warto. Może i nawet warto by byłoza jakiś
czas usunąć i zamieścić raz drugi. Ponad 30 głosów
poszło by się... ale tuszę, że przybyło by dużo
więcej. Ja bym napisał nowy komentarz, znacznie
krótszy, o treści - "arcydzieło!". I nie było by w tym
przekłamania...
Czuję na sobie te krople deszczu. Znam to z
dzieciństwa. Racja, czyta się szybciej niż pisze, ale
było warto. Dziękuję.
Wiersz długi,ale dość ciekawy tematycznie i świetnie
napisany w formie.Bardziej podchodzi mi pod
Poemat,dobry poemat.brawo.
Deszczowa epopeja...rzeczywiście długa mimo to
czytając ją nie ma mowy by w połowie usnąć. Świetne
metafory,opisowy pełen klimatu wiersz,znalazłam jednak
błąd w 8 strofie pisze się,,dotąd''a nie dotąt ale to
u Ciebie pewnie zwykła literówka.Cóż mogę więcej
napisać...kawał dobrej poezji.Może teraz napiszesz
wiersz o słoneczku?
mogę tylko wyrazić swój zachwyt...kłaniając się
nisko...przed wielkim talentem...niesamowitym
talentem...:-)moje szczere gratulacje Panie
Bałachowski...
No to sobie poczytałam uff… Wiersz ciekawy i
zastanawiający. Jesteś wspaniałym obserwatorem
przyrody Brawo…
Nigdy w życiu nie dałabym rady napisać tak długiego
wiersza.Lubię te krótkie.Podziwiam za słowotok,za
fantazję i siły do tworzenia.Cały wiersz może
faktycznie nieco nierówny(momentami) i w czwartej
napisz ''wchłonęło'' i w ósmej
napisz''dotąd''......ale niektóre epitety sobie
spiszę.Spiszę i już.Za pozwoleniem rzecz jasna!!!
;)
Forma dopracowana do ostniego słowa, hm, gratulacje
Warto było przeczytać - a co myślę powiedział autor:
Centurio. Pozdrawiam. Współczuję czasu poświęconego na
pisanie...
i cóż ja mogę napisać ? proszę mi wybaczyć mój brak
elokwencji, ale jedyne co mi przychodzi do głowy
to...chylę czoła...
Poemat godny Wielkiego, ale uczciwego krytyka
bejowego. Uwielbiam długie wiersze, a ten ponadto
przypomniał mi wiele przeżytych burz ( jako dziecko) w
lesie na stokach malinowych. Wtedy pokochałam burze.
Czasem pojawia się po nich tęcza i właśnie nadzieja
na nią pozwalała mi opanować złe emocje w
sobie..literówka. ( dotąd) Bardzo dziękuję za
sugestię. Poprawiłam. pański wiersz to Wiersz
miesiąca.
Świetnie napisane. Przeczytałam z prawdziwą
przyjemnością :)
Wiersz ma dobrze dobrane metafory, chociaż tu i ówdzie
gubi rytm. Czyta się go płynnie, podziwiam za
napisanie tak długiego wiersza z opisem deszczu... I
oddaję głos, bez wątpliwości
naprawdę "czyta się" prawie panutadeuszowo;)...jestem
pełna podziwu, mnie pewnie zabrakło by słów już w
trzeciej zwrotce. Pomimo długości opis jest plastyczny
i wciągający
nie moge sie nadziwić ze można tak precyzyjnie i z
uwagą opisać opisać w gruncie rzeczy zwyczajną
ulewę...brawo