ULICA WOLNOŚCI
Na ulicy tłocznej w dotyku
widzę jak na dłoni,
grających skrzypków na chodniku,
.. nim strażnik miejski, ich przegoni..
.. matka, z maleńkim dzieckiem kuca
na rozpostartej tekturze..
czasem przechodzień litośnie coś rzuca
w puste pudełko nieduże..
.. skarbonka w ręku.. i starsza pani,
cierpliwie na datek czeka,
ale tu wszyscy, są zabiegani..
mijają ją.. z daleka..
.. a, młody bard, u stóp ma miasto
- też stoję i słucham z zadumą..
jak wyśpiewuje jakoś kanciasto..
".. a mury runą.. runą.. runą.. "
Komentarze (5)
Wymowny tytuł wiersza i treść z głęboką refleksją.
Ale smutny wiersz...znowu się wzruszyłam...pozdrawiam
Aniu
Pięknie piszesz. Miło poczytać.
pięknie!
pozdrawiam :)
Ironia losu. Pięknie, Anno. Pozdrawiam