ulice bez nazw
za oknem ruda jesień
ty śpisz a kołdra moknie
świt sprawia ból
chociaż tańczą złote liście
w bramie wirtualny deszcz
w wilgotnym płaszczu
wybudzona brunetka
czeka na autobus 23
trwa uliczny dialog
słowa niczym przemoc
przerywają ciszę
a ty jesteś w mych ramionach
dziś nie ma początku dnia
życie rozdaje malowane maski
dotkliwie gryzą azjatyckie biedronki
za drzwiami szczekają ludzkie sumienia
autor
marekg
Dodano: 2020-10-25 12:44:54
Ten wiersz przeczytano 593 razy
Oddanych głosów: 8
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (5)
bardzo przyjemnie się czyta ten wiersz choć tematyka
nie jest przyjemna
pomarańczowe biedronki - nie pytają, siada to i gryzie
wszystko co po drodze, czy to jest znak tego, że Azja
głodna i trzeba nakarmić bliźniego?
Dobry wiersz.
Pozdrawiam
Ulice bez nazw, a w domach bez adresu kwitnie
miłość...
Z przyjemnością przeczytałam :))
Serdeczności, Marku :) B.G.
Dobry wiersz, jak zwykle,
najważniejsze, że ona jest w ramionach peela,
niezależnie od azjatyckich biedronek i szczekających
ludzkich sumień.