Umarłam
Słyszałeś? Umarłam
Powiesiłam się na Twoim czerwonym
krawacie
Chociaż tak rzadko miałeś go na sobie
Razem z listami w popiół się obróciłam
Nie przeczytasz już słów pisanych do
Ciebie
Zapomniałeś nauczyć mnie pływać po życiu
Dlatego utopiłam się w polecanym
alkoholu
Rozcięły mnie ostre wskazówki zegera
A rany były większe od balsamu Twoich
palców
Wynikiem jest powolna śmierć z głodu
dobrych słów
Parudniowy koniec z powodu swoistego
gwałtu
Słyszałeś? Nie chcę się odrodzić
Komentarze (4)
Rozstanie to chyba najgorsza rzecz na świecie ;(
przejmujący do tego stopnia obraz stworzyłaś, że
trzeba go czytać parokrotnie.
A wniosek nasuwa się taki, że lepsza samotność, niż
miłość przez durszlak. Popłuczyny, które z niego się
wydostają nie wystarczą przecież na co dzień....
A ja tu nie widzę ironii.Dosadny i ujmujący.Miłość
karmi póki jest gdy tak sobie znika potrafimy się nią
zachłysnąć...Pozdrawiam
Jest jakaś nutka ironii w tych słowach, mimo
niewątpliwego rozgoryczenia, to właśnie, tę nutkę
podchwytuję bardziej i z tej też zapewne przyczyny w
poincie zamiast patetycznego "odrodzić" widzę
(oczywiście w swojej interpretacji) naturalistyczne
"rodzić", jako coś narzuconego poprzedzającym
gwałtem, czyli:
Słyszałeś? Nie chcę się rodzić
Pozdrówka :)