[ umieranie]
Umrę w poniedziałek
Uwielbiam umierać
z początku tygodnia,
wtedy jeszcze nikt nie jest przemęczony
tak,
by nie wylewać łez
Chcę mieć metalową trumnę -
czułabym się pewniej
i '' judasza '' - bacznie obserować
który robal chce poodgryzać mi paznokcie
najlepiej być spaloną
tylko że nie chce później komuś
wpaść do oka i zaczernić białko
resztę wieczności przesiedzieć w
czyściu,
bo niebo - zaniebieskie
a na piekło musiałabym sobie zasłużyć,
zabić kota sąsiadów ?
Zanim jednak umrę w poniedziałek,
ktoś musi namalować moją twarz,
przewiercić obraz wiertłem,
powiesić na ścianie
tylko gdzie w niedzielny wieczór
znajdę malarza bez serca,
gdzie znajdę siebie uzdolnioną/
bez talentu.
Komentarze (3)
Tytuł niepotrzebnie w nawiasie kwadratowym.
Wiersz zaczyna się interesująco i zaczyna umierać już
w trzecim wersie, przez błąd gramatyczny,
"z początku tygodnia" i tonie na podwójnym
zaprzeczeniu w zwrocie "wtedy jeszcze nikt nie jest
przemęczony tak,
by nie wylewać łez" (...)
Dalej - dosłowność.
Tekst się wystarczająco odleżał i można napisać go od
nowa :)
Zachęcam :) Pozdrawiam :)
oh
Wiersz wyjątkowy - ciekawe przemyślenia w kolejnych
wersach...