Upadek
Upadłam...
Upadłam jak ten biedny anioł bez skrzydeł i
aureoli, co w sercu żal i zazdrość
skrywa.
Nie dla niego litość tylko ziarno gorczycy,
nie dla niego smutek ani łez strumyczek.
Kostka cukru nie osłodzi jego czynów.
Rozpacz i ból w garści ma - słuchają
bezwstydnie jego rozkazów.
Upadłam, bo w swej naiwności nie tego głosu
posłuchałam.
Nagle wszystko wydało mi się takie
trudne... drzwi bez klamek, okna na
zamek.
Upadłam, bo powstać nie było warto dla
życia marnego, dla świata podłego, dla zła
przeklętego, dla człowieka ślepego
depczącego brata.
Upadłam, bo zabrakło mi wyobraźni i odwagi,
by słowa zamienić w czyny.
Ogarnęła mnie rozpacz.
Tyle słów odeszło w zapomnienie, ich magia
znikła, odeszła bezpowrotnie.
Ilu ludzi odczytało ich treść?
Ilu postarało się by odkryć w prawdzie
jakiś sens?
Tyle zostało już powiedziane czuję, że
jestem niema.
Upadłam, bo zwątpiłam w słuch, wzrok, dotyk
i węch - zmysły natury;
bo zwątpiłam w rozum krzywe zwierciadło,
nadzieję daremną.
Upadlam...
Upadłam, bo poczułam bezradność i gniew -
siedem grzechów głównych.
Smutek jak kolec ma dusze ugodził.
Upadłam, bo nienawiść silniejsza od miłości
ukradkiem się stała i nikt nie wie kiedy
wybaczenie zemsta okryło się haniebnie.
Została mi wiara.
To ona wydarła mnie nagości i przerwała
milczenie.
Wiem...
niczego sama nie zmienię wielu już
próbowało...
Po nich pozostał tylko pusty dźwięk
pozornego zrozumienia.
Cisza była silniejsza od ich głosu.
Przepraszam, że upadłam...
Przepraszam, że na chwilę się poddałam.
Komentarze (1)
Paradoks prostoty i zawikłania...
Upadamy, by móc na nowo się podnieśc i ze zdwojoną
siłą ruszac na podbój świata...