Uratowany
gdy powietrze drga żarem ust
a ławki są pełne westchnień
dzieci baraszkują wśród
traw kalendarzy
tykaniem szprych spiesznych
rozświergotana młodość
spływa po tafli pleców
zakrętami potu
zatopiony w słodkim uśmiechu
staruszki o twarzy z kory
zbieram tańczące jabłka
po stole alejki
uchylam rondo krajobrazu
pozdrawiam zapach miasta
nieruchomo w fotelu parkowym
jak w kinie oglądam życiorysy
głaskany słońca dotykiem
zamykam w dłoni czas
nie mam nic na myśli
dziękując Bogu za życie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.