uratuje cie
razona piorunem podbiegam
a wokol dziki tlum klaszcze
jestesmy sami posrod szumu
a czas zatrzymal sie
tak glucho wokolo
twoje oczy zdaja sie krzyczec
z bolu
umierasz?
bo boje sie spojrzec czy obok plama
krwi...
powiek nie zamkne nawet na chwile
narazie jestes
gdyby padal deszcz nie poczulabym nic
oprocz twojego oddechu
uratuje cie
jeszcze chwile
poczekaj prosze
lezysz... ja obok
i patrze jak spokoj ogarnia cie wiekszy niz
moje zamarzniete w bezruchu dlonie
zdejmuje kask...
arafatka... taka ciepla w dotyku
zostan
uratuje cie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.