Urlop!
Przyroda ginie.
Otwieram oczy patrze godzina siódma.
Wszyscy śpią,ubieram się i wychodze na
ganek.
Czuje jak powitrze zapełnia moje płuca,
ogarnia mnie chłód.
Serce i myśli się radują z tych zielonych
pól drzew.Wszystko jest takie świeże i
czyste.
Schodzę po schodach ide na
wprost,zatrzymuje się lekko podskakuje i
ląduje w hamaku.Dalej śpie.
Gdy ponownie się budze widze brudne
ulice,szare drzewa i myśl.Znowu jeste w
mieście.
Wyginiemy zasypani śmieciami.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.