URWISKO
przyszła do mojego mieszkania
zwierzęcość zimy przyniosła na
policzkach
pragnienie ziemi
głód ognia
samotność strumienia
oblizującego kamyki z potrzeby dotyku
dotknęła mnie czule
paznokciem języka
przyszła do mnie
przyniosła w dłoniach rdzawy liść
wyobraź sobie, że to drzewo powiedziała
przyniosła w dłoniach pestkę
wyobraź sobie, że to korzeń powiedziała
pokazała mi kasztana
obrała z łupiny jego cierpkie wnętrze
wnętrza kasztanów, wszystkie wnętrza są
jadalne powiedziała
jak nie spróbujesz, jak nikt się o tym nie
dowie…
to wyrastają z nich drzewa o twardych
gałęziach,
liściach i sercach
bladych i gorzkich jak wnętrza kasztanów w
szczelnych
skorupkach
[SKRZYDŁA]
usiadła na mojej kanapie i opowiedziała
o skrzydłach które widziała wczoraj
które wyrywały sobie dzieci na podwórku
mówiła że jedno było podobne…
tak jakby moje oczy… obdrapane…
okna
chłopczyk czy dziewczynka
za obdrapaną szybą
płacz małego więźnia
powiedziała o tych skrzydłach
idź i sprawdź
one może jeszcze tam są
w błocie
oni poszli, gdy rozpadły się, oni
poszli…
weź liść, pestkę
spróbuj kasztana
[MIĘSO]
przyszła do mnie
przyniosła mięso
ja nie mam noża do mięsa
rozłożyła je na stole
będziemy ćwiartować, segregować mięso
gołymi palcami
wtedy najwyraźniej czuć jego smak
powiedziała
tylko wtedy można je zrozumieć
przyszła do mnie
pooglądać telewizję, pokazać otwarty
brzuch
i została do Bożego Narodzenia
ubrała choinkę we wszystko co miała
w brzuchu
lśniącą serpentyną owinęła mój dom
perłowe sznury zarzuciła mi na szyję
jak dziecko ciepłe rączki na szyję matki
jak staruszka drętwe piszczele na
urwisko
pomiędzy życiem i śmiercią
[OGIEŃ]
tyle jej było, kwilącej jak krew
i jak ogień w deskach boazerii
bursztynowy chłopiec biegający w kółko
od
drzwi do okna, od okna do drzwi…
tak wyzywający, że tłum gapiów
zgromadził się na starym podwórku
on sam przyszedł proszę państwa nikt go tu
nie sprowadził
nikt go tu nie bije
przyszedł tylko pooglądać moją telewizję
moją tętnicę
patrz czekają tam na ciebie z wozami
strażackimi
w kaskach i
grubych rękawicach
czy oni myślą, że jesteś pożarem ?
czy oni chcą cię stąd zabrać ?
dziewczynka z główką oblaną topionym
złotem
szepnęła –
idź, sprawdź, może one
jeszcze tam są
i przylgnęła do mnie całym ciałem
tak mocno jak pochodnia
nierozerwalnie jak język do zdjętej mrozem
poręczy
jak strumień do poszczególnego kamyka
w swoim korycie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.