Usta
Ile razy zapraszałeś świat i kawały
chmur
wpadały ci przez usta
deszczem kapiącym po brodzie,
tyle razy marzyłeś o niebie
gnieżdżącym się w trzewiach
z talerzem na miłość.
Kiedy oczami złowiłeś złotą rybkę
znów otwierałeś nieme usta,
chciałeś porozumienia bez słowa,
bo przepływało ono przez ciebie.
Ale pod dotknięciem magia złota
stawała się bezłuskowa,
euforia – powietrzem,
które łykałeś ze zdziwienia
przez biedne usta,
bo szczęście było bezskrzelowe.
Usta – brama otchłani obu stron.
Wargi - drżą na taką świadomość.
Coraz trudniej o uśmiech.
Komentarze (34)
podoba się
pozdrawiam :)
"Usta – brama otchłani". Każde stworzenie ma to "coś"
- otwór gębowy, pysk; ludzie - usta. Nie da się bez
tego żyć, a przynajmniej życie bez tego trudno sobie
wyobrazić. Dużo metafor sprawia, że wiersz zaciekawia.
Pozdrawiam.
To bardzo smutne, kiedy usta nie chcą się już
uśmiechać. Życie...
Pozdrawiam Marcepani :)
warto było tu wstąpić
kłaniam:))
Samo życie. Pozdrawiam:)
Usta milczą, dusza śpiewa.
Tylko uśmiechu mniej się miewa.
Fajny, bardzo refleksyjny wiersz.
Samo życie. Pozdrawiam. Miłego dnia :))
Wiesz, czasem jak katar, to usta są bramą życia...
Czasem chciałabym już tylko, żeby słyszeć wypowiadane
mądre słowa, bo te wszystkie całowania a później
zawiedzenia, chyba mnie zmęczyły...
Pozdrawiam :)
Interesujący wiersz
Marto - ciekawie, bardzo - z Twoją propozycją zelżałby
wiersz, złagodniałby :) ale wczoraj miałam tak ciężki
nastrój - tak jak ciężki jest ten wiersz :) dziękuję
:)
drżą...
i coraz trudniej o uśmiech
Hej, Marcepani.
Ps.
Pokuszę - dopisałabym coś z czułością, np.
Usta – brama otchłani obu stron.
Czułość krząta się w jej pokojach.
Wargi - drżą na taką świadomość.
Coraz trudniej o uśmiech.
To mi się nasunęło i prosiło o wypowiedzenie...
pięknie dziękuję za wgląd do wiersza - pozdrawiam
wszystkich moich gości - a tym bardziej dziękuję za
pozostawione (budujące dla mnie :)) komentarze.
Swietny wiersz
Serdeczności
Jastrzu! - pomnij, ze bywa i tak, ze gębę się
przyprawia lub ją komuś robi
Usta, które powinny być usmiechającymi się wargami
stały się gębą. Smutne.
Miało mnie dziś nie być na beju, ale odpowiedziałam na
komentarze,
przy okazji też przeczytałam tylko jeden, ale za to
świetny wiersz Ewy es, a Twój marce równie świetny,
jako drugi i ostatni przed planowaną przerwą
/jak wytrwam, mam nadzieję, że mi się to uda, już tak
bywało, iż wyrywałam się z tego nałogu.../
Wiersz jest bardzo smutny msz, ale też ma doskonałe
metafory, myślę, że będę doń wracać, bo wart tego.
Nie jest taki prosty w odbiorze, ale to oczywiście nie
jest zarzut,
może do mnie samej...:)
Ja go czytam jako opowieść o kimś, kto ciągle doznaje
rozczarowań,
mimo jego otwartości, mimo chęci bratania się ze
światem, o kimś, komu woda wlewa się do ust, bowiem
wciąż chmury zbierają się nad nim, wciąż los mu nie
sprzyja, może nawet jest podtapiany przez ten
metaforyczny życiowy deszcz.
W końcu coś mu wychodzi, odnajduje przysłowiową złotą
rybkę, może to miłość, ale i ona okazuje się iluzją,
niestety.
Jak dla mnie usta stają się świetnym rekwizytem do
przekazania emocji, rozgoryczenia i może zdziwienia,
iż los nie jest łaskawy i nie pozwala peelowi być
spełnionym, myślę, że na różnych płaszczyznach
życiowych.
Tak sobie czytam ten wiersz, a może zbyt prosto, a
może całkiem odbiegam od zamysłu Poetki, za co z góry
przepraszam.
W każdym razie jest to doskonały wiersz, msz, dobrze,
że dziś go przeczytałam.
Pozdrawiam serdecznie i idę w real:)
Do kliknięcia, za czas jakiś :)