USZYJĘ SOBIE SUKIENKĘ..!
Uszyję sobie sukienkę,
z mgieł i porannej rosy,
na głowę włożę wianek
utkany w pszeniczne kłosy.
Rękawiczki zrobię z tęczy,
a z wonnej trawy sandały,
przyozdobię je polnym kwieciem,
by na nogach pięknie pachniały.
Tak pięknie ubrana i zwiewna,
przybędę do ciebie o brzasku,
przyniosę ci dzban pełen malin,
zebranych w brzozowym lasku.
Po którym przechadza się promyk,
I słowik radośnie kwili,
I gdzie słodki nektar spijają ,
roje tęczowych motyli…
Poproszę tez polny wietrzyk,
by szeptał ci o mej miłości,
i zdmuchnął wszelkie troski
gdy smutek na twarzy zagości.
Tylko.... gdzie jesteś mój luby?
każdego dnia szukam cię miły,
i proszę zorzy porannej,
by czekać dała mi siły.
Autor. vin. wrzesień 2010
Komentarze (2)
Lekki zwiewny i wprowadza w błąd. Słowiki nie śpiewają
gdy czas na maliny...
Zaradna kobietka :)..Nie dajcie jej czekać, bo skarb
:).. M.