* (w moim podłużnym ciele...)
w moim podłużnym ciele
nie ma powietrza
oddycham przez skrzela
nie utonęłam jeszcze, bo jestem
czymś więcej niż człowiekiem
jestem stworzeniem wielofunkcyjnym
płynę, idę, nurkuję, wtedy
kiedy jest taka potrzeba
i biegnę
na przełaj, przez las
i tam gdzie zamiast mchu
układają się kamienie
pod oknami
podwodnych światów
i wewnętrznych państw
przez pustynie
oazy
wzburzone fale
przez ogień i wodę
potrafię oddychać w ogniu
jestem przecież iskrą
nie boję się ciebie słońce, chmuro
deszczu, burzo
niebo
ziemio
jestem przecież tęczą
zszywam was
jestem drogą pomiędzy wami
pawim piórem
płetwą
koronką, na rąbku chmury
czasem jestem okrągła
jak piłka
wtedy unoszę się
z przymrużonymi oczami
opita helem snu
ponad drzewami, miastami
górami, a nawet ptakami
unoszę się
lekka, puszysta
nieświadoma, że czuła
że
ciężarna
frunę
ponad życiem niechcianym
Komentarze (8)
ależ ty masz wyobraźnię!
Ależ wprowadziłaś czytelniczkę w stan
bujania w obłokach.
Chwilami to nawet czekałam, że za chwilę wybuchniesz.
Jeśli bym miała coś doradzać, to decyzję w sprawie
interpunkcji - albo wszędzie, albo nigdzie.
Wyjątkowe metafory w zatrzymującym na dłużej
przekazie.
Pozdrawiam :)
smutny ale piękny wiersz pozdrawiam
Witaj Marto, nasunęło mi się takie humorystyczne
skojarzenie jak przeczytałem ten wiersz, tzn.
właściwie nie humorystyczne. Wszystko wskazuje na to
że peelka jest rakietą dalkiego zasięgu typu
woda-ziemia z głowicą termojądrową. Pasuje to jak nie
wiem:)) To był żart. Interpretuję ten wiersz tak, że
peelka ma dosyć i patrzy na wszystko z góry, bez
emocji, bez zainteresowania zagubionego gdzieś,
utraconego. Pomimo swojej wrażliwości, która nigdy
przecież nie zgaśnie.
Smutna życiowa refleksja.
Pozdrawiam.
Marek
"a dokąd, a dokąd, a dokąd tak gnasz"?
Miłego dnia.
transmutatus emergentio