Walentynkowa przygoda
Mroźna lutowa noc spać nie daje
Więc plącząc się po pustych ulicach
W kolorowych sklepowych wystawach
Natchnienia na sen szukam
Mijam dwa manekiny przyodziane w futra
Sztuczne na szczęście o czym cena mówi
Wzrok przyciągają narty parami ustawione
Czapki na ich czuby figlarnie
naciągnięte
A wiązania owinięte ciepłym szalem
Uśmiech na mej twarzy przywołują
Pobliską restaurację ostatni goście
opuścili
I przemieszczając się mocno chwiejnym
krokiem
Podśpiewują niby jedno ale każdy sobie
Znikają nagle za zakrętem
Echem jeszcze przez chwilę przywoływani
Nie wiedzieć kiedy dotarłem pod swój dom
A gdy już ręka na klamce zawisła
Kątem oka zobaczyłem złoty pierścionek
Który na wystawie wśród wielu podobnych
Swoim szafirowy oczkiem do mnie zamrugał
Szepcząc w ten Walentynkowy już poranek
Uczuć najpiękniejszych w podpowiedzi słowa
Mgła opadając we śnie oczy wybudziła
Uśmiechem je od rana zarażając
I z sennego nakazu płynącego z serca
Po pierścionek dla wybranki tej jedynej
Nogi same poniosły
Komentarze (4)
Wiersz śliczny, taki na czasie.
Taki spacer przynosi wiele radości dwojgu
zakochanym.Pozdrawiam:)
Owocny spacer z finałowym olśnieniem.
Podoba mi się przekaz w treści i formie. Miłego
wieczoru:)
no prosze, jaki piekny prezent:)
zycze peelowi by przyjela ten pierscionek z radoscia:)