Walka o dusze
wiersz z zalozenbia mial byc prosty ;p
Prolog
-Called again am I?
Chrypłym głosem wysapała
Another mortal needs to die?
Metalicznie sie zaśmiała
Zadudniło wielkim basem
-...Go...
Pysk z demonicznym wręcz grymasem
In my arms he shall be thrown
Rozkaz diabła otrzymając
-It will be just as you wish
Groteskowo się kłaniając
Piekło i grzesznicy
Ognie co buchają z kraterów
Krzyk grzeszników... bardzo wielu
Siła rozpaczu z każdej ściany
Odór śmierci..tak poznany.
Lawy rzeka nieskończona
W oddali forteca wypaczona
Snujące się bez celu dusze
Cierpią męki i katusze
W konwulsyjnym tańcu skaczą
Nikt nie słyszy kiedy płaczą
Nikle marzyć o ucieczce
Ich cierpienie będzie wieczne
Taki żywot prowadzili
Bóg je zesłał by tu gniły
Diabły
Bestie kroczące przez lawę
Ruchy tępe wręcz niemrawe
Szyderstwo z postaci człowieka
Krwawa rzeka z pyska ścieka
Szerokie niczym ludzkie domy
Uszy ścięte a nos stromy
Oczy puste jak u trupa
Szczęka wielka jak okuta
Rogów para łeb ozdabia
Skóra twarda jak u gada
A czerwona niczym ogień
Skrzydła nikłe jakby płomień
Stworzenie z ognia oraz z cienia
Osobliwość utrapienia
W oczach ludzkich budzą trwogę
Maszkarony te złowrogie
Greem Reeper - Śmierć
Czarny płaszcz stworzony z cienia
Bólu męki i cierpienia
Pod kapturem się ukrywa
To co Śmiercią się nazywa
Kroczy dumnie , cała płonie
Przez spaczone Piekła błonie
Bicz wężowy ma przy pasie
Męczy wszystko na swej trasie
Każde dusze zabłąkane
Bądź demony napotkane
Odpowiada na wezwanie
Szatanowi na spotkanie
Szatan
Tron wielkości setki duszy
Najwytrwalsze serca wzruszy
Z ludzkich czaszek oraz kości
Smutny pomnik śmiertelności
Wypełnienia z wrzącej lawy
Czarnym złotem są oprawy
W majestacie osobliwym
Siedział Szatan obrzydliwy
Wyglądu jego znieść niemoże
Żadne z materialnych stworzeń
Patrząc z góry na swą własność
Bezkres piekła nie mógł zgasnąć
Do stóp bestii się przysnuła
Śmierć co swój rytuał knuła
Zrzuciła kaptur z nagiej czaszki
Ukazując się bez maski
-Called again am I?
Chrypłym głosem wysapała
Another mortal needs to die?
Metalicznie sie zaśmiała
Zadudniło wielkim basem
-...Go...
Pysk z demonicznym wrecz grymasem
In my arms he shall be thrown
Rozkaz dibła otrzymajac
-It will be just as you wish
Groteskowo się kłaniajac
Po tych słowach kose wzieła
Krag na piasku rysować poczeła
Z kręgu tego buchnął płomień
Ona sama weszła w ogień
Nie dłużej niż po chwili
Otwór bramy sie uchylił
W jednym z zwykłych ludzkich domów
A Śmierć wpełzła po kryjomu
Dom
Dom był skromnie utrzymany
Tanie meble,gołe ściany
Tym co widać było z bliska
Była drewniana kołyska
A w kołsyce dziecko spało
Co śmiertelnie chorowało
Nadprzyrodzonej obecności
Towarzyszył klekot kości
Bezceremonialnie kose wzniosła
Chcąc dopełnić krwi rzemiosła...
Anioł
Lecz zamarła w jednej chwili
Drugi portal sie uchylił
Lecz tym razem spod sufitu
Towarzyszył mu blask świtu
Powoli anioł sie wynurzył
Co niebiosom wiecznie służy
W osobliwym sobie wdzięku
W białej szacie z mieczem w ręku
Bitwa
Starło się dwóch wysłanników
Los dziecka zależał od wyniku
Starcie potęg trzy doby trwało
Życie dziecka się przerwało
Śmierć do piekła anioł zesłał
Dusze do królestwa przesłał
Śmierć wygnana lecz powróci
By kolejne życie skrócić
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.