Wampir
Już wieko otwieram, spoglądam do góry
Gdzie księżyc obwieszcza swe panowanie
Nie baczy na ciemne kłębiące się chmury
I słysząc mych ofiar o pomoc wołanie
Uśmiecha się, błyszczy, podziwia
wytrwale
Gdy zęby swe wbijam w gorące ich ciała
Po niebie przesuwa się wolno, ospale
Przyjemność to przeciez dla niego nie
mała.
Krew sączy się , cieknie, i życie ucieka
Już postać wiotczeje, zastyga w uścisku
Jam wampir, pan nocy, moralny kaleka
Mnie spotkasz po zmroku wśród ludzi
kłębisku
Przyglądam, wybieram, szukam świetności
By zaznać rozkoszy, ukrócić swe męki
W zamian oddzielam ducha od kości
By dzielił z innymi piekielne wrót kręgi
Siostro co władasz tak sprawnie
ciemnością
Niech mrok przywdzieje wiecznie swe
szaty
Od dawna skutecznie walczę ze starością
Rankiem powracając za legendy kraty
Komentarze (1)
Świetnie zbudowany nastrój, wiersz oceniam bardzo
pozytywnie.
Teraz czekam na wiersz o wilkołaku :-)